Ale się porobiło. W sobotę R. spadł z drabiny i zwichnął sobie bark, który i tak miał uszkodzony wcześniejszym urazem. Co prawda wystawiony bark w czasie robienia rtg wstawił się z powrotem, ale ręka jest unieruchomiona. Biedny musi nosić kamizelkę ortopedyczną przez 6 tygodni (minęły dwa dni).
Ja z kolei jestem przeziębiona. Cały weekend przesiedziałam w domu z kocem lub kołdrą i grzanym piwem. Niestety nie przeszło i męczę się z tym nadal. Każdą wolną chwilę spędzam w łózku. Szkoda tylko, że mam ich tak mało. Na dodatek zaraziłam R. i teraz w łóżku siedzimy razem :) zajadając się budyniem z malinami. Mmm... pyszny, nie da się ukryć. Trzeba sobie umilać jakoś te ciężkie chwile.
Przyjechał mój współlokator. Jest od niedzieli wieczora i jeszcze nie udało nam się porozmawiać. Śmieszy mnie trochę cała sytuacja, bo Ł. jest tak zestresowany, że na uczelnię, na którą ma dwa kroki dosłownie, wychodzi już o 6.30, choć zajęcia zaczyna najwcześniej o 8.00. Wraca dosyć późno i siedzi zamknięty w pokoju. Nie korzysta z kuchni, z łazienki tylko jak już naprawdę musi. Żadnej herbaty, kawy, jedzenia, nawet chyba z prysznica nie wiadomo czemu nie korzysta... Dziwne.
Jedyny kontakt między nami ograniczył się do prośby o hasło do internetu i pytania o ogrzewanie. Nic więcej.
Czekam aż wyjdzie ze swojego dzikiego świata i będzie umiał poważnie porozmawiać jak na dorosłego faceta przystało. Obawiam się jednak, że może do tego nie dojść.
Bawi mnie ta sytuacja naprawdę.
Na uczelni bardzo fajnie. Zamiana grup bardzo dobrze mi zrobiła. Człowiek jest jednak stworzeniem stadnym. Ja na pewno. Po wakacjach spędzonych raczej w odosobnieniu od ludzi, kontakt z innymi jest dla mnie teraz bardzo ważny.
Mobilizuję się znów do pracy listami zadań do zrobienia. Mam teraz bardzo dużo na głowie, bo R. z niesprawną ręką niewiele może. Wszystko muszę robić sama. Tak więc taka lista jest dla mnie zbawienna. Wczoraj udało mi się wykonać zdecydowaną większość (no raczej, że nie wszystkie... ) z czego jestem zadowolona. Jakie to proste :)
Miłego dnia!!!
Podobno niektórzy świrują przed podróżą pociągiem i lecą 2 godziny wcześniej na dworzec. Ale na uczelnię? To jakaś straszna choroba :)
OdpowiedzUsuńNie dajcie się choróbskom ani innym wygibasom ;)
O matko, jak on z prysznica nie korzysta to....
OdpowiedzUsuńNiestety nie wygrałem :(((
no to masz problem jak nie korzysta z prysznica to może zacząć śmierdzieć........
OdpowiedzUsuńOj, to życzę Wam szybkiego powrotu do zdrowia! I oby budyń się nie przejadł. ;)
OdpowiedzUsuńWspółlokator-dzikus? Skąd ja to znam. Miałam kiedyś do czynienia z człowiekiem, który prawie całą dobę spędzał w swoim pokoju. Razu pewnego zaczęłam się nawet martwić, czy tam już jakieś zwłoki nie leżą. Takie typy są chyba niereformowalne. Oby tylko zmienił podejście do prysznica. :P
o rany
OdpowiedzUsuńnie zazdroszczę tej kamizelki ;-/
no jak on nie korzysta z prysznica to wcześniej czy później trzeba będzie z nim porozmawiać!
OdpowiedzUsuń-> WSZYSCY :): Współlokator się rozkręca. W lodówce pojawił się mój ulubiony zestaw posiłkowy: jajka, cebula i wielkie pudełko delmy żeby jajecznica nie była za sucha. Ech... uwielbiam tego kolesia.
OdpowiedzUsuń