wtorek, 6 września 2011

105. Babski wieczór.

Wysłałam wczoraj R. na noc do kolegi, a do mnie przyszła koleżanka - tegoż kolegi dziewczyna (narzeczona w zasadzie - ale ja się jakoś przyzwyczaić nie mogę). Zaprosiłam jeszcze dwie dziewczyny. Zrobiłam pizze - nie chwaląc się pyszna wyszła, sałatkę, otworzyłam wino i po pogaduchach włączyłyśmy nieśmiertelne lejdis. W międzyczasie koleżanki się wykruszały i zostałyśmy w końcu tylko z K. Obejrzałyśmy jeszcze Dirty Dancing. Wypiłyśmy trzy butelki wina. Obgadałyśmy wszystkie  najważniejsze problemy. I te mniej ważne oczywiście też. Poszłyśmy spać o 5.30. I to w sumie tylko z rozsądku żeby jako tako wstać ok.8.00 do zajęć różnych. Bo mogłybyśmy gadać jeszcze długo i długo i długo.

Dobrze mi zrobił taki wieczór. Brakowało mi babskiego towarzystwa. Ludzie bardzo się zmienili. Kiedyś mówiło się: słuchaj, jestem blisko Ciebie, wstawiaj wodę na kawę, to wpadnę. Teraz trzeba umówić się tydzień do przodu i i tak nie ma się gwarancji, że do spotkania dojdzie. Spotykamy się rzadko, na krótko, bo trzeba do pracy, albo gdzieś. Przykre...
A ja chciałabym dom mieć otwarty dla wszystkich. Tylko, że nikt nie przychodzi.

5 komentarzy:

  1. tak, masz rację. Spotykamy się na krótko, szybko, w biegu, czasami na mieście więc nie do końca są warunki na rozmowę. Nie mamy czasu, siły, wiecznie liczymy, co bardziej się opłaca, spotkać się z kimś i być niewyspanym w pracy czy może chociaż raz w tygodniu się dobrze wyspać...? Życie dzisiaj pędzi, na nic nie ma czasu. Tak być nie powinno.
    Takie wieczory robią bardzo dobrze., bo to taki fajny wentyl. Szkoda tylko, że są tak rzadkie i nie tak beztroskie jak kiedyś :] Trzy butelki wina...ale we dwie czy razem wszystkie?
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. u mnie w domu zawsze był dom otwarty tylko w pewnym momencie ludzie przestali przychodzić, bo jakoś tak nie wypada, bo czasu nei mięli
    a mi się to bardzo podoba.
    Zawsze coś było na przekąskę
    zawsze się miało czas ;-)
    zatem jak będę koło Ciebie to wpadnę ;-)
    ikea

    OdpowiedzUsuń
  3. to i tak sporo tego wina :P
    a co do lejdis-to uwielbiam od czasu do czasu sobie pooglądać często w trakcie gotowania :] chociaż właściwiej byłoby powiedzieć, że wtedy tego filmu słucham :P

    ja tez kiepsko z finansami ale stwierdziłam, że jak ślub to warto dobrze wyglądać :]...a właśnie dwa dni temu doszła do nas niestety niezbyt miła informacja-że nasze finanse się bardzo mocno skomplikowały, znaczy się sytuacja finansowa...:(

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja mam podobnie, trudno ludzi do siebie sprosić

    OdpowiedzUsuń
  5. kurcze ja nie mogę narzekać, u mnie dom otwarty i często goście. A odkąd mieszkam w centrum to już w ogóle oszaleć można :)

    OdpowiedzUsuń