Wczoraj byliśmy z R. na nasiadówie u znajomych. Przyjechała koleżanka z Niemiec, gdzie jest na doktoracie i choć stosunki między nami są różne, raczej nawet powiedziałabym, że słabe to poszliśmy się z nią spotkać. Po wielu różnych epizodach, najpierw tych dobrych, potem niestety tych złych, mieliśmy nadzieję chyba, że coś się zmieniło i jakoś teraz będzie dobrze. Bo może ludzie się jednak zmieniają? Chociaż dookoła mam wiele dowodów na to że nie, to jednak wierzę cały czas, że może jednak?
Było jak zawsze :)
Ale wieczór zaliczam do udanych. Męska część imprezy trochę za dużo wypiła i gospodarz poszedł wcześniej spać, a mój R. marudził żebyśmy poszli już do domu. No to poszliśmy. Chociaż raz nie ja marudziłam, że chcę już wracać.
Teraz R. dogorywa w łóżku, a obiecał mi dziś przywiesić w końcu półki, które kupiliśmy już chyba dwa tygodnie temu i jeszcze wycieczkę do IKEI po różne mniej lub bardziej potrzebne rzeczy. No ale jak będzie to nie wiem, bo nawet jajecznica z łóżka go nie wyciąga :)
Cierp ciało skoroś chciało do roboty goń chłopa to się lepiej poczuje ;)
OdpowiedzUsuńza ludziami nie utrafisz.. :) jeden się zmieni inny nigdy. Cenne jest to w tych osobach, że potrafią zauważyć błędy i działać przeciw temu aby ich nie powtarzać.
OdpowiedzUsuńA na kaca najlepsza jest praca, powisił te półki ??
o 9 rano też by mnie nie wyciągnęła ;-)
OdpowiedzUsuńikea