Oj będę marudzić. Troszkę tylko co prawda, ale będę. Bo jestem zła na siebie, że nic mi się nie chce i że już od godziny, zamiast wziąć się do roboty, to ja gadam przez telefon, albo marnuję czas na fb. Strasznie to głupie jest, ale co zrobić. Samo mnie ciągnie jakoś tak. Ja się po prostu nie umiem uczyć z monitora komputera. Za dużo czynników rozpraszających.
Ciśnienie spada na łeb, na szyje. Kawa mi nie smakuje, więc nie próbuję się nawet nią ratować. Co za dużo to nie zdrowo, jak organizm nie chce, to go nie zmuszam. Tylko co tu zrobić? Spać iść nie mogę, bo do roboty za dużo i sumienie mi nie pozwoli zasnąć. Poza tym wieczór z Panem B. miałam spędzić. Ale mi się nie chce... Wole książkę poczytać, szczerze mówiąc. Przerażające.
Dzisiaj raczej dzień na nie. A wszystko przez uczelnie, która mnie wkurza już bardzo. Na stronie głównej wydziału informacja, że legitymacje załatwia się drogą mailową pod podanym adresem. To piszę. Ma zajść interakcja. Nie zachodzi. Więc piszę drugi raz. Znowu brak odzewu. Idę więc. Tylko, że nikogo nie ma w wyznaczonych godzinach, o nie wyznaczonych nawet nie wspominam. Idę drugi raz, za czas jakiś. Oczywiście pusto. Idę dziś po raz trzeci. Pan siedzi za biurkiem przy komputerze. Nie żebym coś miała do informatyków, ale kurde, no bez przesady. Najpierw dostaję zjebę (przepraszam, że tak, ale taka prawda) nie wiadomo za co. Potem pan każe czekać. To czekam. 15 minut bo on nie umie czegoś zrobić. Pan pyta z czym przyszłam więc tłumaczę. Po raz drugi. Pan mówi że się nie da, że nie można, że on nic nie poradzi. Mówię więc, że przecież on od tego jest właśnie. Na co on, że się nie da, że nie można, że on nic nie poradzi. To ja znowu, że jak nie on to kto. Więc pan znów każe czekać. Czekam, a tu się okazuje, że legitymacja moja leży w dziekanacie i czeka na odbiór tylko, że pan ZAPOMNIAŁ poinformować. Dodam tylko, że chodziło o zmianę nazwiska. Trwało to wszystko ok. 40 min. A potem się wszyscy dziwią czemu coraz mniej studentów jest.
Porażka.
No i jak tu się nie wkurzyć? A jeszcze do tego zimno, okres się zbliża akurat na weekendowy wyjazd do Sopotu, pieniądze, które miały wpłynąć na konto nie wpływają, a różni ludzie chcą ode mnie różnych dziwnych rzeczy, na które ja nie mam ochoty.
Co za dzień!!!
właśnie kurna, różni dziwni ludzie. Bo ludzie są dziwni. i chcą dziwnych rzeczy, które im wydają się normalne i oczywiste i najlepiej jakbyśmy jeszcze sobie umieli czytać w myślach. No bo jak to, nie wiadomo o co chodzi?
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. I to aż śmieszne jest czasem. Ale co zrobić...
UsuńAhhhh młodość... studia... :)
OdpowiedzUsuńHehe, to już nie ta młodość i nie te studia. Odczuwam zdecydowaną różnicę pokoleń. Za moich czasów było inaczej. Ale ponieważ z przyczyn róznych nadrabiam zaległości teraz dopiero to co zrobić. Trzeba z tym żyć.
UsuńBasiu, myślę, że muszą być i takie szare, podłe dni, aby lepiej i w pełni docenić piękno tych jasnych i pozytywnych! będzie dobrze :*
OdpowiedzUsuńPrzyznaję rację. Ale mimo tego, że wiem, że tak jest to jakoś się nie mogę przyzwyczaić.
UsuńI dlatego, że Ci się, bejbe, okres zbliża i dlatego że mamy okres chandrowy totalnie, wszystko się wydaje takie błe... Nie jesteś sama w tym nic nie chceniu :*
OdpowiedzUsuńEch... nienawidzę okresu!!!
UsuńHmm... Mnie tam kuzynki tłuką do głowy (z własnego doświadczenia), że jak kawa zaczyna nie smakować, to tego... Nie wiem, nie znam się, ale skoro piszesz o okresie, to znaczy, że raczej nie tego ;)
OdpowiedzUsuńA poza tym dziś na pewno będzie lepiej :)
Proszę Cię, Ty mnie tak nie strasz... Zresztą, nie ma możliwości żeby coś tego... :) Ale kawa nie smakuje. Zielona herbata bardziej.
UsuńDziś było lepiej. :)
no niestety uczelnie rządzą się swoimi prawami i nikt tego nie zrozumie
OdpowiedzUsuńp.s. spodziewaj się maila z zapytaniem o kwiatki i krzaczki ;-)
Czekam na maila.
UsuńA uczelni nawet nie komentuję. Bo słów brak.
U mnie sprawdza się pewna zasada: jak zjawia się taki paskudny dzień, to niedługo potem Los/Bóg (niepotrzebne skreślić wg własnego uznania) wynagradza mi moją cierpliwość dniem nad wyraz dobrym :D
OdpowiedzUsuńMoże u Ciebie też tak będzie? :D
Każdy czasem ma słabszy dzień. tak już bywa. I każdy ma prawo ponarzekać.
UsuńMam nadzieję, ze dzisiaj już jest lepiej :***
Mam nadzieję, że tak będzie! :) Czekam więc na lepsze chwile. Już dziś lepiej było. :)
UsuńJa czekałam w dziekanacie ponad 3 godziny, dla mnie to była masakra, ale chyba powinnam powoli się przyzwyczajać ;D
OdpowiedzUsuńOj Kochana. Uzbrój się w cierpliwość i nie daj sobie wmawiać, że nic nie można załatwić. :)
UsuńCzasem sa takie dni że wszystko idzie nie tak, ciężko się skupic nad tym nad czym powinniśmy, mnie tez wiele rzeczy rozprasza, FB i blog to chyba dwie najważniejsze :)) Ale cóz, czasem trzeba sie oderwać żeby móc sie potem lepiej skupic :)
OdpowiedzUsuńNo niby tak, ale czasem to często zrobić :)
Usuńna szczęście ten dzień się juz kończe. I ja sięz tego tez cieszę. Jestem wykończona, niech ta gonitwa się już skończy...byle do niedzieli.
OdpowiedzUsuńA z uczelnią masz racje...ja sie kiedys dowiedziałam, że nie ejstem studente,m bo nie mieli mojej teczki-świadectwa maturalnego, podań nic...potem się okazało, że ktos teczkę schował, po drodze wyrzucając połowę dokumentów...porażka, to i tak małe słowo.
Ja na uczelni już dużo przeżyłam. Marzę tylko o dniu kiedy w końcu skończę te studia i będę miała święty spokój.
Usuń