wtorek, 12 lutego 2013

276. Changes...

Nie wiem czemu ostatnio jestem tu tak rzadko. Jakoś mi się ten blog rozjechał. Nigdy nie był o czymś konkretnym, ale ostatnio mam wrażenie, że kompletnie jest o niczym. Co gorsze ciągle tu marudzę na coś albo kogoś. Straciłam ochotę na odwiedzanie tego miejsca. Coś więc muszę z tym zrobić. Choć jeszcze nie wiem co.
Żyję w zawieszeniu przez ostatnich kilka dni. Egzamin inżynierski zaliczony. Studia pierwszego stopnia ukończone. Teraz zastanawiam się co dalej. Magisterka? A może szkoda czasu? Z drugiej strony to już teraz tylko 1,5 roku, więc tak naprawdę dużej różnicy mi nie zrobi. Jak jeszcze udałoby się pogodzić ją z pracą jakąś to było by fantastycznie.
Póki co jednak odreagowuję wielki stres jakim był sam egzamin - nigdy jeszcze się tak nie denerwowałam. Pan B. był bardzo dzielny, że to wszystko znosił. Niby to tylko formalność, niby wszyscy zdają, niby ze spokojem, ale jak przyszło co do czego to mój spokój się zmył. Zostawił mnie roztrzęsioną i poszedł w cholerę. Na szczęście wrócił. Zaraz po ogłoszeniu wyników i czterech godzin snu :) No co mam zrobić, że ja stres muszę odespać. Może to lepiej niż bym go zajadała... Pomogła też wycieczka na lodowisko. :) hehe choć do najprzyjemniejszych nie należała. Okazało się, że jazda na łyżwach nie jest taka prosta na jaką wygląda. I nie jest z nią jak z jazdą na rowerze. Zapomina się. Kiedyś na łyżwach jeździłam. Teraz założyłam, wyszłam na lód i koniec. Dobrze, że banda była wolna :) Po 30 minutach wyszłam zmęczona jakbym wagon węgla przerzuciła. Wszystkie mięśnie mnie bolały. Cudowne uczucie. Uwielbiam takie zmęczenie.
No a teraz walczę z codziennością. Małymi krokami idę do przodu. I mam zamiar już nie marudzić :)

22 komentarze:

  1. Gratuluję!!!! Zdolna bestia :D
    Zazdroszczę tego lodowiska :)
    A blog to Twoje miejsce, mozesz pisać, co chcesz, marudzić, ile chcesz :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)
      Najgorsze właśnie, że w moim miejscu zaczęło mi coś przeszkadzać. Nie wiem sama co...

      Usuń
  2. Gratuluję! :) Ja na mojej mgr też denerwowałam się jak do tej pory najbardziej, ale z perspektywy czasu miło wspominam :) Też bym chętnie nauczyła się jeździć na łyżwach, ale się boję... Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) nie ma się czego bać. Najgorsze co może się stać, to stłuczenie kości ogonowej. Poboli kilka dni i minie :)

      Usuń
  3. Wolałabyś jeszcze raz zdawać inżynierkę niż na łyżwy wyjść? :P
    Gratulacje, a mgra rób jak najszybciej, jeśli będziesz odwlekać to nie zrobisz :)
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę... Oczywiście, że wolałabym iść na łyżwy. Choć inżynierka tak nie boli. :)

      Usuń
  4. Marudzenie mija daj sobie czas:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się taka motywacja:D

    OdpowiedzUsuń
  6. dawaj magisterkę!:) nie żałuj sobie hehehe

    OdpowiedzUsuń
  7. gratulacje i może 1,5 roku to nie dużo ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) 1,5 roku to na pewno nie dużo. Ale... Zawsze jest przecież jakieś ale.

      Usuń
  8. Małe kroczki są dobre :D i gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie opuszczaj tego miejsca, bo uwielbiam do Ciebie zaglądać i czekam na każdy wpis!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi się zrobiło, po przeczytaniu Twojego wpisu. Nie mam zamiaru opuszczać bloga. Ale jakichś zmian potrzebuję.

      Usuń
  10. Gratulacje! Dawaj dalej, rozpędem...

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię czytać Twojego bloga. Może nie zawsze komentuję, ale czytam. Nawet nie myśl o tym żeby przestać pisać bo młotkiem wybiję z głowy :D

    OdpowiedzUsuń