Jak to się dzieje, że wstajemy z Panem B. o tej samej godz (6.30), chociaż ja nawet trochę później czasem, i ja zdążę umyć i wysuszyć włosy, ubrać się, zrobić śniadanie, zaparzyć kawę i przygotować się do wyjścia, a on w tym samym czasie założy jedną skarpetkę? Jak dobrze idzie to dwie, ale mimo wszystko... :)
Śpimy tyle samo czasu, w ciągu dnia jesteśmy tak samo aktywni, a rano zawsze jest to samo... Ja nie wiem... Każdy lubi pospać sobie dłużej. Sama budzę się na dźwięk ekspresu do kawy dopiero. Wszystko co dzieje się wcześniej jest automatyczne, no ale jak trzeba to trzeba. Po pewnym czasie organizm sam się przestawił i ciut łatwiej (ale wciąż nie łatwo) mi to przychodzi. Organizm Pana B. jednak ciągle opiera się nowym przyzwyczajeniom. Dziwne. Kobiety i mężczyźni różnią się jednak dużo bardziej niż myślałam :)
a myślałam, że napiszesz, że Ty w pieleszach, a On już gotowy do wyjścia ;-)
OdpowiedzUsuńha! myślę, że ja jestem jeszcze gorsza od pana B. ;)
OdpowiedzUsuńJa rano jestem leniwa jak kot
OdpowiedzUsuńcoś w tym jest .... jak wybieramy się z maużonem do miasta to ja stoję już ubrana i się grzeję a on dopiero wkłada oczy, i lata jak z pęcherzem..... a mówią, że to kobiety się grzebią????
OdpowiedzUsuńHahaha a ja myślałam, że tylko u nas tak jest:D:D
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńMój z kolei ma na odwrót... potrafi wyszykować się w parę minut i wyjść... :D Mi to troszkę dłużej schodzi :) Zawsze gdziekolwiek wychodzimy, on zawsze musi na mnie czekać ubrany w przedpokoju i tylko mnie pogania, co mnie niesamowicie wkurza! :D
OdpowiedzUsuńU mnie jest identycznie. Ja na dźwięk budzika potrafię się zerwać i wstać, a PAtryk leży.. i leży... i leży...
OdpowiedzUsuńZaraz padnę! U nas jest tak samo wstaję o 6.30 i idę do łazienki. W łazience jestem 15 minut a potem wchodzi mój mąż. Oczywiście pod warunkiem, że już wstał:) Potem się ubieram, jem śniadanie i szykuję śniadanie dla męża, szykuję kanapki do pracy dla siebie i męża. O 7.20 jestem gotowa do wyjścia a mój mąż wychodzi z łazienki :) MASAKRA!!!! Oczywiście czekam na niego bo musi zjeść śniadanie. Z domu wychodzimy o 7.40. I tak co rano. On musi się tylko umyć, ubrać i zjeść to co mu zrobię na śniadanie a i tak zawsze brakuje mu czasu.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to jest, ale zawsze to będę wypominać facetom :P
OdpowiedzUsuńZgadzam sieco do ostatniego zdania. Hm...mieć domu express to dla mnie oznaka luksusu, taki co sam spienia mleki i nie trzeba tego procesu pilnować, ach...:D
OdpowiedzUsuńA TY pracujesz teraz? Nic się nie zdradziłaś:(
U nas nieco inaczej. Ja muszę wyszykować siebie i Bąbelka, co zajmuje mi ok. godzinę. A Paskud wstaje 10 minut przed wyjazdem, ubiera się i pyta z wyrzutem: "Jeszcze nie gotowa?" :D
OdpowiedzUsuńZaślepiona
A mówią, że to baba się wyszykować nie może na czas ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do uczestnictwa w "Liebster award", więcej informacji tutaj: http://antolka95.blogspot.com/2013/01/liebster-award.html
Zapraszam!
budzić się na dźwięk ekspresu do kawy - rozkosz :) PS skrzynkę mailową sprawdź - wytyczne pofrunęły!
OdpowiedzUsuńu nas podobnie - budzik na 8, ja wstanę, ogarnę się, a mój - najpierw obrót na lewy boczek, potem na prawy, a potem muszę go gonić...
OdpowiedzUsuńnawet jak mam wolne, to najczęściej ja muszę go dobudzać i nici z mojego leniuchowania, bo szybciej to ja się rozbudzę, niż on mi wstanie :)
typowe. faceci.
To u nas, to samo co u Ciebie widzę:) A ileż to razy, ja sama nawet specjalnie wstaję nieco później, albo ubieram się w kurtkę później niż NARZECZONY, bo zdążyłabym się 100 razy spocić w oczekiwaniu na niego:P MASAKRA!:)
OdpowiedzUsuń