sobota, 7 września 2013

329. It's all about trust.

Po zatrudnieniu pana do montowania kuchni okazało się, że nie to nie tylko zamieniliśmy się rolami, w sensie kobiety i mężczyźni, ale też, że po świecie bezkarnie chodzą niesamowici oszuści i na dodatek nie nie można z nimi zrobić. Ale po kolei.
Ponieważ Pan B. ma uszkodzony bark (tzn. funkcjonuje normalnie, ale prawą rękę musi mocno oszczędzać, co wyklucza wszelkie dźwiganie, podnoszenie jej w górę czy wymachiwanie) postanowiliśmy znaleźć stolarza, który pomoże nam zamontować kuchnię. Pytałam wśród znajomych, ale nikt nie miał nikogo sprawdzonego. Usługi sklepowe przy montażach wszelakich są trochę za drogie (albo my zbyt skąpi ;)), więc pomyśleliśmy, że znajdziemy kogoś w internecie. No i znalazłam. Ogłoszenie było zachęcające. Rozmowa telefoniczna też. Nie miałam w zasadzie żadnych podstaw żeby sądzić, że pan, z którym się umówiłam, nie jest stolarzem. Przyszedł, zrobił i wyszedł. A zostawił to:

Obraz nędzy i rozpaczy. Ale zobaczyłam to wszystko dopiero jak pan wyszedł, a ja zaczęłam sprzątać. Tak sprytnie wszystko zamaskował, że na pierwszy rzut oka kuchnia wyglądała w porządku. Makabra. Nie mam nawet siły opowiadać co zrobił. Na pewno nie był to montaż kuchni. Zabrał jeszcze jeden panel ozdobny żeby go przyciąć u kolegi w piwnicy lepszym sprzętem jakimś i obiecał, że wróci następnego dnia.
Po powrocie Pana B. z pracy zadzwoniliśmy do faceta i mu powiedzieliśmy, że ma nie ciąć panela i tylko przyjść dokończyć blat. Mieliśmy zamiar mu powiedzieć, że ma nam zwrócić pieniądze, ale jakby się o tym dowiedział przez telefon to pewnie by nie przyszedł. Robiliśmy z siebie idiotów żeby go jednak jeszcze zobaczyć. Następnego dnia zadzwonił, że nie może przyjść, bo ma uszkodzony samochód. Chyba, że zwrócę mu za taksówkę. No i nie wytrzymałam. Powiedziałam mu, że jeśli ktoś komuś ma zwracać pieniądze to raczej on mi, bo zniszczył mi meble i zabrał panel, na co pan rzucił słuchawką i tyleśmy go widzieli.
Wczoraj dopiero przyjechał stolarz, którego poleciła nam teściowa i zrobił wszystko jak trzeba. Pan B. kończy właśnie jeszcze jakieś tam  drobiazgi i być może jutro kuchnia będzie gotowa. Czemu te wszystkie wykończenia zajmują tyle czasu???
No i jak tu ufać ludziom? Ja wiem, że internet jest miejscem, gdzie każdy może być kim tylko chce i pewnie nawet ja mogłabym być stolarzem. Ale trochę przyzwoitości. Co innego podawać się w internecie za kogoś kim się nie jest, a co innego przyjść do ludzi do domu nie mając pojęcia o montażu mebli i zniszczyć im kuchnię.
Uważajcie!!!

14 komentarzy:

  1. Biedna:( Widzę, że nie tylko ja łzy wylewałam przy swojej nowej kuchni. Tak to jest jak człowiek chce oszczędzić://

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chytry dwa razy traci. Niestety... I to nawet nie o pieniądze chodzi. Tylko o to że ktoś obcy wszedł mi do mieszkania i lekką ręką zniszczył mi meble... :(

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. co za gnój!!!!!!!!!!!!!!! my jednak zawsze szukamy kogoś z polecenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No gnój... Powiedziałabym nawet gorzej. Ja już teraz wiem, że tylko i wyłącznie z polecenia. Choć to i tak nie gwarantuje zadowolenia z usługi.

      Usuń
  4. Dosłownie jak ten z programu USTERKA. Współczuję, ale dziś chyba nie ma uczciwych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co za historia! Ja na szczęście miałam dobrą ekipę, choć mój Pan wziął sobie kaloryfer, który wymieniałam na inny bo stwierdził, że nie będzie mi potrzebny. Jak telefonicznie wyprowadziłam go z błędu, bo kaloryfer chciałam oddać znajomym, którzy się budowali, Pan powiedział, że go natychmiast zwróci. I tak zniknął już na zawsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni tak mają. Jak coś zabiorą to szybko znikają. Mój pan remontowy zbierał wszystko. kleje, resztki farby itd... Na koniec się przyznał, że z takich resztek robi u siebie remont. A my nie mogliśmy się doliczyć wykorzystanych materiałów. Masakra!

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że taka historia już mi się nie powtórzy. Choćbym miała czekać na coś długo, to nie zdecyduję się na nikogo w ciemno. No i jak tu ufać ludziom?
      I zabieranie materiałów. Bo co? Bo im się należy? No przecież dostają pieniądze za swoją pracę, to materiały mogliby zostawić. Szkoda słów.

      Usuń
  6. Zakup mieszkania, jego remont i wszelkie przyjemności z tym związane, przerabialiśmy rok temu. Najbardziej mnie wtedy wkurzało, gdy ktoś mi mówił, że przecież urządzanie swojego jest suuuper. Oczywiście - jest, tylko bardzo trudno połączyć to z pracą albo studiami, a poza tym na połowę spraw z tym związanych ma się ograniczony wpływ ;)

    OdpowiedzUsuń