Nie ma dziś prawdziwych przyjaźni. A jeśli są, to bardzo rzadko się zdarzają. Mi się nie zdarzyła. Ani jedna. Ani pół nawet. No... Może pół.
Moja mama obchodziła kilka dni temu 60-te urodziny. Zorganizowaliśmy jej imprezę niespodziankę. Zaprosiliśmy jej najbliższych znajomych, których od dzieciństwa pamiętamy z urodzin, imienin, czy innych imprez, które dla pokolenia naszych rodziców były na porządku dziennym, a dla naszego niestety nie są. Zadzwoniliśmy do 30 osób już pod koniec października, zapytać, czy byliby chętni na taką imprezę i wszyscy, bez żadnego wahania, ustalania czy przemyśleń powiedzieli, że oczywiście. Przyjechali wszyscy zaproszeni. Z różnych stron miasta i kraju. Nikt nie zadzwonił z wymówką. To był fantastyczny wieczór z gitarą, śpiewami, a nawet tańcami. Mama była szczęśliwa, więc my też. Tylko tak sobie teraz myślę, czy za trzydzieści parę lat moje dzieci będą miały do kogo zadzwonić....
Oczywiście!!! Widzisz, ja sama mam prawdziwe przyjaźnie i zamierzam wychować moje dzieci na takie, które też to pielęgnują :))
OdpowiedzUsuńA ja właśnie zastanawiam się, czy te przyjaźnie, które są teraz przetrwają próbę czasu i losu. Zazwyczaj jest tak, że jak kończy się jakiś etap życia, kończy się też jakaś przyjaźń. I to jest przykre...
UsuńTo wszystko zależy od ludzi, a nie od tego, w jakich czasach dzieje się akcja. I od zaangażowania wszystkich stron, nie da się kogoś zmusić do kontaktu, do spotkania. Ile razy my też rezygnujemy z jakimś znajomości, bo akurat boli nas głowa lub spędziliśmy w pracy więcej niż 8 godzin i nie chce nam się z kimś spotkać. Ile razy nie chce nam się do kogoś napisać mejla czy smsa z pytaniem "Co słychać?". Może dla kogoś takiego to my byliśmy taką zakończoną przyjaźnią? Mam przyjaciół, których mam od lat, takich, których mam od niedawna i dopiero czas pokaże czy są przyjaciółmi na stałe, a gdy ich poznałam, to nie spodziewałam się zupełnie, że tak się ułoży, że w ogóle będziemy się spotykać dość często off the record, przy winie, ale mam też takich ludzi, którzy byli przyjaciółmi - wtedy tak uważałam. Odeszli. Nie zawsze z jakiegoś powodu, czasem po prostu się rozeszło, skończyły się tematy, łączniki. To nie znaczy, że nie byli przyjaciółmi - wtedy byli. Po prostu to też nam już na tym etapie nie są "potrzebni".
UsuńDokładnie tak jest!
Usuń:)
Usuńno niestety czasu się zmieniły i relacje między ludźmi również
OdpowiedzUsuńsami sobie na to pracujemy i pretensje możemy mieć tylko do siebie
Właśnie i ja mam. :)
Usuń30 osób? Póki co ja mogłabym liczyć góra na 3 :/ Ale co to będzie za 30 lat? Wolę nie myśleć...
OdpowiedzUsuńPrzerażające, ale ja jestem dokładnie w tej samej sytuacji.
Usuńdo trzech góra czterech by się dodzwoniły ale jeśli przyjechałaby jedna to byłabym zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńJa bym przyjechała ;)
UsuńDaje do myślenia,
OdpowiedzUsuńja bardzo często mówię, że żałuje że nie jestem rocznikiem moich rodziców, czasy ich młodości, ich przyjaźnie wydają mi się takie zupełnie inne...
takie weselsze
Dokładnie, a przecież czasy były dużo gorsze niż są teraz. Im to nie przeszkadzało. Radzili sobie i cieszyli się tym co mają. My tylko siedzimy i narzekamy.
Usuń30 osób to dużo... Ja aż tylu nawet znajomych nie uzbieram ;) ale przyjaciół mam i jak na razie pomimo zakańczania różnych okresów w życiu ciągle się przyjaźnimy. A z rozmów wynika, że planujemy się również przyjaźnić na starość ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę i życzę powodzenia! :)
UsuńAleż to musiała być wspaniała niespodzianka :) świetny pomysł mieliście! Ja mam Przyjaciół, nie trzydziestu, ale kilku :) I wierzę w Przyjaźń. Poza tym, na taką imprezę można też zapraszać znajomych... więc może Twoje dzieci będą miały do kogo zadzwonić :)
OdpowiedzUsuńP.S. Jak ja lubię mieć rację :D {w kwestii gruntów na przykład ;p}
Mam nadzieję, że będą miały. Jeszcze całe życie przed nami. I wszystko się zweryfikuje ;)
UsuńO tym samym myślałam, czy parę lat temu organizowaliśmy taką imprezę-niespodziankę dla Brata mojej Mamy, który kończył 50 lat.
OdpowiedzUsuńUdało nam się znaleźć i zaprosić nawet jego koleżankę z... (uwaga!)... przedszkola! To taka szczególna koleżanka, bo z nią wujek pierwszy raz się całował (w przedszkolnej toalecie, podobno, hi hi).
I było tak, jak u Was: nikt nie próbował się wymigać, a wielu musiało przemierzyć sporo kilometrów. A zabawa była niesamowita :)
To pokolenie jakoś lepiej się bawiło :)
UsuńZgadzam się z tobą, nasze dzieci to chyba bedą mogły dzowńic, na skype jedynie...
OdpowiedzUsuńDramat!
Usuńa ja uważam że są prawdziwe przyjaźnie i dziś. Ale zgadzam się co do zwyczaju naszych rodziców organizowania imienin, urodzin i innych imprez - to se ne vrati :(
OdpowiedzUsuńPewnie, że są, ale zupełnie inne niż były kiedyś.
UsuńJestem szczęściarą, mam przyjaciółki prawdziwe, najprawdziwsze i wierzę, że za 30 lat będę miała do kogo zadzwonić...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło Basiu!
:) Zazdroszczę bardzo. I pozdrawiam również!
UsuńMyślę, że teraz ludzie są inni. O prawdziwa przyjaźń dziś trudno. Przykre, ale prawdziwe... :-\
OdpowiedzUsuń