Weekend minął oczywiście za szybko. Ale cieszę się, że był. I że udało nam się go spędzić razem z R. Nie mamy dla siebie za dużo czasu ostatnio. Ja całymi dniami jestem na uczelni, a on w laboratorium i się trochę mijamy. Wieczorami nie mamy sił czasem nawet na rozmowę.
Dobrze chociaż, że możemy nadrobić w weekend. I tak właśnie piątkowy wieczór spędziliśmy przy filmie i winie. Sobota pracowicie już bardziej. R. pozatykał wszystkie dziury przez które mróz wchodził nam do mieszkania. On to lubi takie rzeczy. Grzebanie z klejami, silikonem, śrubki, duperele :) Ale to dobrze. Lubię patrzeć na jego satysfakcję z naprawionej rzeczy. Jest taki dumny z siebie - trochę jak mały chłopiec. :)
A dziś niedziela. Siedzimy sobie w domu. Ja kończę beret na szydełku (a śmiejcie się do woli, ja to lubię bardzo), robię pranie, piekę ciasta - taka sobie kurka domowa. A R. zbiera siły na nowy tydzień. Dosyć ciężki znowu. Czas jednak szybko leci. Staż się skończy i będzie miał znowu trochę wytchnienia i luzu.
A ja ... mam aż za dużo wytchnienia i luzu. Chcę coś z sobą zrobić. Praca odpada, bo nie połączę jej ze studiami. Ale może coś innego? Mam pewien pomysł, ale on na razie musi dojrzeć. I ja do niego też. Ale myślę, że może coś z tego wyjdzie :)
Miłej niedzieli.
Czyżby pomysł na własną inicjatywę?
OdpowiedzUsuńFajnie, że taki spokojny weekend, ja takiego nie miałam od listopada, nie licząc dzisiejszego dnia, bo wczorajszym późnym popołudniem zawiesili mi wyniki z ostatniego egzaminu w tej sesji więc byłam od zeszłego tygodnia ciągle w zawieszeniu...cieszę się, że chociaż niedzielę udało się spędzić jak należy-czyli odpocząć:D
Miłego tygodnia.
Nic nie powiem na razie :)
Usuń;) a co to za film oglądaliście? "Kevina" czy coś jeszcze innego?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za pomysł :) dorastajcie razem!
P.S. Ja stawiam na ręcznik-turban. Zupełna, totalna strata pieniędzy! Już podstawkę na łyżkę bym spożytkowała :) ale ten ręcznik... czy oni (tzn. twórcy) myślą, że my niedorozwinięte jesteśmy i nie potrafimy ręcznika na włosach zawinąć??!!
A film... owszem... nastręcza takich właśnie przemyśleń... brr...
Kevina właśnie. Dosyć straszny film...
UsuńFaktycznie chyba z turbanem największe przegięcie. Aż się śmiałam dziś po rannym myciu głowy :)
Zaintrygował mnie beret na szydełku. Podziwiam daru w rączkach Devinette.
OdpowiedzUsuń:) Eee takie tam robótki.
UsuńTakie tam robótki? Ja na szydełku umiem zrobić tylko prosty pasek. Chociaż chyba i to mi nie wychodzi, bo coś krzywo zwykle... :P
UsuńJa nawet paska nie umiem, więc jak kogoś chwalę to wiem co mówię ;-).
Usuńszydełkujesz?? wow
OdpowiedzUsuńTrochę... to nic wielkiego :)
Usuń