Nowy tydzień rozpoczęty!
Pracy - dużo, dużo, dużo. A może nawet jeszcze więcej.
Wiary w to, że się uda- podobnie jak pracy :)
Damy radę!
Dużo sił, energii i radości Wam życzę :)
poniedziałek, 27 lutego 2012
sobota, 25 lutego 2012
154. Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat...
... albo chociaż trochę zwolni.
Siadając do komputera miałam w głowie milion myśli, którymi chciałam się z Wami podzielić. A teraz... gdzieś mi to umknęło.
W piekarniku piecze się chleb. Mieszkanie posprzątane. Plan na dzień przygotowany. Herbata z cytryną w kubku paruje. Muzyka przygotowana. R śpi w pokoju obok. Mam spokój, ciszę i idealne warunki na poranne blogowanie. Tylko jakoś te myśli mi się rozwiały.
Może wrócę więc później, a póki co życzę sobie i Wam miłego weekendu :)
Siadając do komputera miałam w głowie milion myśli, którymi chciałam się z Wami podzielić. A teraz... gdzieś mi to umknęło.
W piekarniku piecze się chleb. Mieszkanie posprzątane. Plan na dzień przygotowany. Herbata z cytryną w kubku paruje. Muzyka przygotowana. R śpi w pokoju obok. Mam spokój, ciszę i idealne warunki na poranne blogowanie. Tylko jakoś te myśli mi się rozwiały.
Może wrócę więc później, a póki co życzę sobie i Wam miłego weekendu :)
sobota, 18 lutego 2012
153. To nie jest niechęć...
... ja jej po prostu nie lubię.
Sobota. Dzień wolny. Przyjeżdżam do domu po bardzo długiej nieobecności. Czas mija niesamowicie szybko, ale przyjemnie i na koniec co? Przychodzi koleżanka mamy, która na każdy temat ma swoje zdanie - zawsze odmienne od naszych bez względu na to czy słusznie czy nie, na wszystkim najlepiej się zna i w ogóle jest najpiękniejsza, najmądrzejsza i w ogóle naj, naj...
A ja bardzo takich ludzi nie lubię. Nie lubię jak ktoś narzuca mi swoje zdanie. Nie lubię jak ktoś ciągle i we wszystko musi wtrącić swoje trzy grosze. Nie lubię jak ktoś na wszystkim się zna - chyba, że rzeczywiście, co się jeszcze nigdy nie zdarzyło i nie sądzę żeby miało miejsce w przyszłości. Nie lubię jej po prostu.
Ale nic dziś nie popsuje mi mojego dobrego nastroju. Nie jest w stanie.
Wszystko ostatnio układa się po mojej myśli i mam nadzieję, że tak zostanie jeszcze długo (bo, że na zawsze to nie liczę, nawet ja nie jestem aż taką optymistką...)
Sobota. Dzień wolny. Przyjeżdżam do domu po bardzo długiej nieobecności. Czas mija niesamowicie szybko, ale przyjemnie i na koniec co? Przychodzi koleżanka mamy, która na każdy temat ma swoje zdanie - zawsze odmienne od naszych bez względu na to czy słusznie czy nie, na wszystkim najlepiej się zna i w ogóle jest najpiękniejsza, najmądrzejsza i w ogóle naj, naj...
A ja bardzo takich ludzi nie lubię. Nie lubię jak ktoś narzuca mi swoje zdanie. Nie lubię jak ktoś ciągle i we wszystko musi wtrącić swoje trzy grosze. Nie lubię jak ktoś na wszystkim się zna - chyba, że rzeczywiście, co się jeszcze nigdy nie zdarzyło i nie sądzę żeby miało miejsce w przyszłości. Nie lubię jej po prostu.
Ale nic dziś nie popsuje mi mojego dobrego nastroju. Nie jest w stanie.
Wszystko ostatnio układa się po mojej myśli i mam nadzieję, że tak zostanie jeszcze długo (bo, że na zawsze to nie liczę, nawet ja nie jestem aż taką optymistką...)
środa, 15 lutego 2012
152. ciężko coś wymyślić...
Zima nas wszystkich jak zwykle zaskoczyła. Najpierw nie przyszła wcale, a teraz najpierw zamroziła, teraz zasypała. No przecież kto by się w lutym śniegu spodziewał :)
Oglądam sobie przez okno sąsiada odgarniającego śnieg na podwórku. Z jednego końca wszystko ładnie odśnieżył, przeszedł na drugi, męczy się, męczy i jak już myśli, że mu się udało, to się okazuje, że tam na początku już wszystko zasypane. I tak już trzeci raz przechodzi całe podwórko. A śnieg sobie pada i pada i nie zapowiada się żeby chciał przestać.
I po co to niczym Syzyf tam i z powrotem chodzić?
A teraz uwaga: chwalić się trochę będę. A w zasadzie nie tyle chwalić, co pokażę, co tu nadłubałam na tych drutach i szydełkiem. Może ktoś ma na coś ochotę? Chętnie wydziergam :)
Miłego dnia, bez zasp Wam życzę i uciekam dalej stawiać życiu czoła :)
Oglądam sobie przez okno sąsiada odgarniającego śnieg na podwórku. Z jednego końca wszystko ładnie odśnieżył, przeszedł na drugi, męczy się, męczy i jak już myśli, że mu się udało, to się okazuje, że tam na początku już wszystko zasypane. I tak już trzeci raz przechodzi całe podwórko. A śnieg sobie pada i pada i nie zapowiada się żeby chciał przestać.
I po co to niczym Syzyf tam i z powrotem chodzić?
A teraz uwaga: chwalić się trochę będę. A w zasadzie nie tyle chwalić, co pokażę, co tu nadłubałam na tych drutach i szydełkiem. Może ktoś ma na coś ochotę? Chętnie wydziergam :)
Beret i mega ciepły komin - to noszę i jestem bardzo zadowolona :) |
Komin i czapka szara. Robiłam dla siebie ale jednak leży. |
No i czapki dwie. Na wydaniu w zasadzie :) |
niedziela, 12 lutego 2012
151. Przyjemne lenistwo!!!
Weekend minął oczywiście za szybko. Ale cieszę się, że był. I że udało nam się go spędzić razem z R. Nie mamy dla siebie za dużo czasu ostatnio. Ja całymi dniami jestem na uczelni, a on w laboratorium i się trochę mijamy. Wieczorami nie mamy sił czasem nawet na rozmowę.
Dobrze chociaż, że możemy nadrobić w weekend. I tak właśnie piątkowy wieczór spędziliśmy przy filmie i winie. Sobota pracowicie już bardziej. R. pozatykał wszystkie dziury przez które mróz wchodził nam do mieszkania. On to lubi takie rzeczy. Grzebanie z klejami, silikonem, śrubki, duperele :) Ale to dobrze. Lubię patrzeć na jego satysfakcję z naprawionej rzeczy. Jest taki dumny z siebie - trochę jak mały chłopiec. :)
A dziś niedziela. Siedzimy sobie w domu. Ja kończę beret na szydełku (a śmiejcie się do woli, ja to lubię bardzo), robię pranie, piekę ciasta - taka sobie kurka domowa. A R. zbiera siły na nowy tydzień. Dosyć ciężki znowu. Czas jednak szybko leci. Staż się skończy i będzie miał znowu trochę wytchnienia i luzu.
A ja ... mam aż za dużo wytchnienia i luzu. Chcę coś z sobą zrobić. Praca odpada, bo nie połączę jej ze studiami. Ale może coś innego? Mam pewien pomysł, ale on na razie musi dojrzeć. I ja do niego też. Ale myślę, że może coś z tego wyjdzie :)
Miłej niedzieli.
Dobrze chociaż, że możemy nadrobić w weekend. I tak właśnie piątkowy wieczór spędziliśmy przy filmie i winie. Sobota pracowicie już bardziej. R. pozatykał wszystkie dziury przez które mróz wchodził nam do mieszkania. On to lubi takie rzeczy. Grzebanie z klejami, silikonem, śrubki, duperele :) Ale to dobrze. Lubię patrzeć na jego satysfakcję z naprawionej rzeczy. Jest taki dumny z siebie - trochę jak mały chłopiec. :)
A dziś niedziela. Siedzimy sobie w domu. Ja kończę beret na szydełku (a śmiejcie się do woli, ja to lubię bardzo), robię pranie, piekę ciasta - taka sobie kurka domowa. A R. zbiera siły na nowy tydzień. Dosyć ciężki znowu. Czas jednak szybko leci. Staż się skończy i będzie miał znowu trochę wytchnienia i luzu.
A ja ... mam aż za dużo wytchnienia i luzu. Chcę coś z sobą zrobić. Praca odpada, bo nie połączę jej ze studiami. Ale może coś innego? Mam pewien pomysł, ale on na razie musi dojrzeć. I ja do niego też. Ale myślę, że może coś z tego wyjdzie :)
Miłej niedzieli.
środa, 8 lutego 2012
150. Wątpliwości rozwiane...
Jestem babą w 100%. Kobietą znaczy się. Dylematów babskich przybywa mi nie wiem skąd. Chyba mogę przestać się martwić.
Na przykład: jak tu się ubrać żeby było wygodnie, kobieco i przede wszystkim ciepło?, dlaczego znowu nie pomalowałam paznokci? przecież miałam to zrobić wczoraj..., jaki kolor szala i czapki dobrać sobie do mojej ciemnofioletowej kurtki? po raz setny oczywiście, bo narobiłam sobie już tego tej zimy dosyć dużo :) ale chciałabym żeby było kolorowo, ale nie pstrokato... , a może to czas żeby nową torebkę sobie kupić?
No i tak siedzę i się sama z siebie śmieję.I się zastanawiam czemu zwątpiłam w kobiecość swoją, skoro ona na każdym kroku przypomina mi, że jest.
Z nowości co tam jeszcze... zima nie mija. I słyszałam, że to fałszywy alarm był i że chyba jeszcze nie minie.
Dalej: zapytałam mojego R. czy woli pomalowane paznokcie moje czy nie. I się zdziwiłam, bo mi powiedział, że pomalowane :) No to teraz dylemat - pomalować, czy nie, no i na jaki kolor :)
Aaa... wczoraj porządki robiłam z zapasami wełny swojej. Mam mnóstwo wełny (włóczki raczej, bo akryl jest to albo jakieś mieszanki) nie wiem skąd, której nigdy nie zużyję. Może znacie kogoś kto by ją chciał? Chętnie odsprzedam po jakiejś symbolicznej cenie, albo oddam w dobre ręce. Wszystko nowe. Raz zaczynałam coś robić, a potem prułam i odkładałam. I tak leży cały karton, a po co. Może komuś się przyda. A może ktoś z Was chciałby? :)
Tyle o pierdołach. Czas się zbierać.
Ale mi się nie chce wychodzić dziś z łóżka....
Na przykład: jak tu się ubrać żeby było wygodnie, kobieco i przede wszystkim ciepło?, dlaczego znowu nie pomalowałam paznokci? przecież miałam to zrobić wczoraj..., jaki kolor szala i czapki dobrać sobie do mojej ciemnofioletowej kurtki? po raz setny oczywiście, bo narobiłam sobie już tego tej zimy dosyć dużo :) ale chciałabym żeby było kolorowo, ale nie pstrokato... , a może to czas żeby nową torebkę sobie kupić?
No i tak siedzę i się sama z siebie śmieję.I się zastanawiam czemu zwątpiłam w kobiecość swoją, skoro ona na każdym kroku przypomina mi, że jest.
Z nowości co tam jeszcze... zima nie mija. I słyszałam, że to fałszywy alarm był i że chyba jeszcze nie minie.
Dalej: zapytałam mojego R. czy woli pomalowane paznokcie moje czy nie. I się zdziwiłam, bo mi powiedział, że pomalowane :) No to teraz dylemat - pomalować, czy nie, no i na jaki kolor :)
Aaa... wczoraj porządki robiłam z zapasami wełny swojej. Mam mnóstwo wełny (włóczki raczej, bo akryl jest to albo jakieś mieszanki) nie wiem skąd, której nigdy nie zużyję. Może znacie kogoś kto by ją chciał? Chętnie odsprzedam po jakiejś symbolicznej cenie, albo oddam w dobre ręce. Wszystko nowe. Raz zaczynałam coś robić, a potem prułam i odkładałam. I tak leży cały karton, a po co. Może komuś się przyda. A może ktoś z Was chciałby? :)
Tyle o pierdołach. Czas się zbierać.
Ale mi się nie chce wychodzić dziś z łóżka....
poniedziałek, 6 lutego 2012
149. Czyżby?
Zapowiadają koniec mrozów powoli. Czyżby?
Mam nadzieję, że to prawda. Dosyć już mam zamarzania smarków w nosie, drętwienia palców w podwójnych rękawiczkach, parowania okularów po wejściu do tramwaju albo budynku i innych rzeczy z tym związanych. Co prawda naprawili mi dzisiaj piec, z czego bardzo się cieszę, bo w weekend mieliśmy w domu 14-15 stopni, to jednak zimie mówię już zdecydowane NIE!!!
Zwłaszcza mrozom o 7.00 rano. Nie mogę przez to chodzić pieszo na uczelnię. I na aerobic wieczorem ciężko się ruszyć, bo jak się raz rozgrzeję, to mi się nie ma na wychodzenie z ciepłego domu.
Dużo wszystkiego, ale ogarniam powoli. Żebym jeszcze nie była taka leniwa...
Miłego tygodnia!!!
Mam nadzieję, że to prawda. Dosyć już mam zamarzania smarków w nosie, drętwienia palców w podwójnych rękawiczkach, parowania okularów po wejściu do tramwaju albo budynku i innych rzeczy z tym związanych. Co prawda naprawili mi dzisiaj piec, z czego bardzo się cieszę, bo w weekend mieliśmy w domu 14-15 stopni, to jednak zimie mówię już zdecydowane NIE!!!
Zwłaszcza mrozom o 7.00 rano. Nie mogę przez to chodzić pieszo na uczelnię. I na aerobic wieczorem ciężko się ruszyć, bo jak się raz rozgrzeję, to mi się nie ma na wychodzenie z ciepłego domu.
Dużo wszystkiego, ale ogarniam powoli. Żebym jeszcze nie była taka leniwa...
Miłego tygodnia!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)