Ja to się chyba tak szybko nie nauczę jak postępować z mężczyznami żeby było dobrze. Sytuacja jest taka: R. zaprasza swojego współlokatora na męski wieczór do nas. Dawno się nie widzieli. W planach były męskie rozmowy o życiu i śmierci, ploty z ostatniego roku (bo to absolutna i święta prawda jest, że mężczyźni są większymi plotkarzami niż kobiety) i oczywiście morze wódki do wypicia. Ja wieć jakoś tak sama z siebie pomyślałam sobie, że z domu trzeba by wybyć. No bo jak to męski wieczór z babą? R. oczywiście zapierał się rękami i nogami, że nie, absolutnie nie, zostań kochanie, no nie wygłupiaj się. Itd., itp. W końcu jednak zaprosił kolegę A. a mi zaproponował żebym poszła do jego narzeczonej K., która przez to że A. przychodzi do nas ma chatę wolną. No to dobrze. Dyplomatycznie i bardzo delikatnie sprawa pozbycia się baby z domu została rozwiązana. My z K. jak to z babami bywa zaplanowałyśmy sobie mniej więcej co i jak. Film, drineczki, sałateczki... Wszystko jest dograne i co? R. dzwoni do mnie dwie godziny przed spotkaniem z kolegami (bo ja na dodatek byłam jeszcze u babci, ale ponieważ postanowiłam pozytywnie do życia podchodzić od dziś, to nie będę o tym opowiadać) i mówi, że kolega współlokator były przyjdzie z koleżanką. I że tak naprawdę to najlepiej jakbym została jednak w domu. W tym samym czasie jednak K. zaprosiła do siebie jeszcze dwie inne koleżanki, których nie znałam na nasz babski wieczór i powiedziała, że nie ma mowy w ogóle o zmianie planów jakichkolwiek.
No i co? Zostałam w kropce. Co tu teraz zrobić. Ratować narzeczonego i jego męski wieczór zepsuty przez współlokatora i jego koleżankę, który tak właściwie dosyć często w ostatniej chwili zmienia plany, czy iść na zaplanowany babski wieczór, co by K. nie było przykro, że ją zostawiam na lodzie w ostatniej chwili?
Poszłam do K. bo mnie bardzo denerwują takie zmiany planów przez innych. To trochę tak jakby nie szanowali Ciebie i Twojego czasu. Ale było mi przykro, że zostawiłam R. samego w takiej dziwnej sytuacji. Na szczęście wszystko się jakoś samo ułożyło i wyszło w miarę dobrze, a na koniec chłopaki i tak przyszli do K. gdzie skończyli swoje pół litra po czym z R. wróciliśmy do domu.
Ale tak naprawdę to jakie wyjście z sytuacji byłoby najlepsze?
Ja to się w ogóle jak jakiś dzikus zachowuję w kontaktach towarzyskich. W piątek to siedziałam wieczorem w tym łóżku i było mi tak dobrze z jednej strony, ale z drugiej... Znowu skreśliłam grupę ludzi tylko na podstawie jednego spotkania z nimi. Bezsensu zupełnie przecież. Nie wpasowałam się wtedy w klimat co nie znaczy, że w ogóle nie będę się mogła w niego wpasować. A to sympatyczni ludzie są przecież. Ech... głupio mi było bardzo potem, że nie poszłam na to piwo z R. No i jak ja mam potem mieć niewiadomo ilu znajomych skoro nie umiem o nich zadbać. No dzikus totalny :)
Będę nad tym pracować.
Zależy mi na przykład na spotkaniu we czwórkę z mężem mojej koleżanki najlepszej. Mieszkałyśmy razem rok i bardzo się zżyłyśmy. Potem ona się wyprowadziła ale nadal utzrymywałyśmy kontakt. Z P. poznaliśmy się na samym początku. Oni przechodzili swoje różne perturbacje ale jakoś to się między nimi wszystko ułożyło dobrze i są teraz szczęśliwym małżeństwem. Nigdy jednak nie spotkaliśmy się razem w czwórkę. Nie wiem czemu. Tzn wiem... bo ja właśnie taki dzikus jestem i zamiast zaprosić ich po prostu do siebie, przygotować coś do jedzenia i po prostu miło i na luzie spędzić z nimi czas, to ja się denerwuję i spinam, że coś będzie nie tak jak powinno i że nie sprostam niewiadomo czemu i że tragedia z tego jakaś wyjdzie... Porażka...
eee jak przerobisz kilka spotkan blogowych w ciemno to sie zrobisz odwazniejsza w kontaktach :-)))
OdpowiedzUsuńi dobrze zrobiłaś, że poszłaś do K mogłaś jeszcze tą koleżankę zatargać ze sobą
OdpowiedzUsuńnienawidzę, jak ludzie zmieniają plany i oczekują, że ja się do tego dostosuję
ikea
wyluzuj
OdpowiedzUsuńteż nienawidzę, jak ktos w ostatniej chwili zmienia plany
grafomanka
Tak, miałaś iść do kożelanki, więc się nie przejmuj. Skoro chłopy nie umieją sobie zaplanować do porządku co i jak, to czemu Ty masz się dostosowywać? :)
OdpowiedzUsuńA z ludźmi też dzikus jestem, no ale... to chyba z wiekiem przychodzi :P
Boski
Nikt nie lubi tak nagłych zmian, skoro wszystko już było ugadane. ;) A z tym dziczeniem to się nie martw. Nie jest to aż takie dziwne, jak by się wydawać mogło. Przychodzi taki moment, że człowiek ma ochotę posiedzieć z innymi. Nie ma sensu pchać się do towarzystwa na siłę. :)
OdpowiedzUsuńOj niefajnie tak plany zmieniać w ostatniej chwili... Ale cóż, zdarza się. Dobrze, że w ostateczności wyszło OK. Też jednak bym poszła do K.
OdpowiedzUsuńDzikusów zaś jest całkiem sporo na świecie ;-). Pozdrawiam!
hm...to faktycznie zaproś ich, zrób kolacje czy obiad i już:]
OdpowiedzUsuńi nie musi to być nic wykwintnego-coś dobrego, najlepiej dobrze znanego, swojskiego :]
nie ma co tego przeciągać, tym bardziej, ze jak mówisz, nawet pomimo nie mieszkania razem utrzymujecie kontakt :]
więcej odwagi i wiary w swoje możliwości!
no ja bym zaprosiła K z koleżankami do siebie i zrobiła jedną wielką imprezę :)
OdpowiedzUsuńtak, masz racje, w takim sensie PKP upadło już dawno ale ja mam na myśli inny upadek-upadek totalny czyli brak PKP w ogóle w PL-tan koniec jest bardzo bliski...nasze koleje chcą wykupić francuzi i niemcy, a ponieważ PL nie potrafi się w tym temacie dogadać i nie ma pieniędzy, na pewno ktoś je w końcu kupi...
OdpowiedzUsuńTo, że jest syf, tłok, nie ma toalet, ogrzewania, światła, nie da się otworzyć drzwi i okien albo zamknąć to wiem, jeżdżę koleją dosyć regularnie od 6 lat...zmienia się ale tylko na gorsze...
Biorę Twoją stronę ;)
OdpowiedzUsuńja też bym poszła do koleżanki a współlokatora trzeba pouczyć by takiej kichy nie odwalił następnym razem! Nie wiem czemu tak się denerwujesz tymi spotkaniami, jeśli coś będzie nie tak to szukasz innych znajomych, z którymi poczujesz się dobrze :) daj sobie i innym szansę :)
OdpowiedzUsuń