Nareszcie! Cisza i spokój, którego tak bardzo potrzebuję. Dosyć mam tego wiecznego szumu, hałasu i biegu z wywieszonym językiem, bo ciągle trzeba gdzieś zdążyć, coś zrobić.
Nareszcie mała, wolna chwilka, gdzie mogę usiąść i bez spinania się, stresu i wyrzutów sumienia, że tracę czas, a nie powinnam, mogę coś tu napisać. A brakuje mi tego ostatnio. Już parę razy się zabierałam za to, ale jednak zawsze wygrywało coś innego. A to mechanizacja ogrodnictwa (którą nareszcie udało mi się zdać), a to entomologia, a to rysunki albo jeszcze inne niepotrzebne do życia rzeczy.
Dopada mnie czasem to uczucie, że stoję w miejscu, w ogóle się nie rozwijam, a nawet jestem w czarnej dupie, bo powinnam już dawno być na innym etapie swojego życia. Wiem, że przecież jest jak jest. Sama jestem sobie winna i że zamiast się przejmować i wracać do tego co było, muszę się z tym pogodzić, wziąć w garść i iść przed siebie nie popełniając tych samych błędów. Co da się zrobić, tylko jest cholernie trudne.
Oficjalne zaręczyny w domu załatwione. Nie bawiliśmy się w amerykańskie filmy. R. nie padał na kolana przed wszystkimi. Obyło się bez jakichś wielkich ceremonii i cyrków, a było fantastycznie :) Na luzie. Radośnie. I pięknie. Jestem bardzo szczęśliwa z tym mężczyzną. Cudowne jest uczucie, że ma się obok siebie kogoś kogo się kocha i jest się tego w 100% pewnym. A ja jestem.
Postanowień mam mnóstwo znowu. Ale to chyba bezsensu po raz kolejny o nich pisać, a potem pisać, że nie wyszło. Może w tym właśnie tkwi problem. Za dużo analizy i kontroli. Nie wszystko zawsze odbywa się według planu. I ja przecież doskonale o tym wiem. A mimo to próbuję narzucić sobie jakiś dziwny rytm nie wiadomo po co. Potem wkurzam się, że nic nie wychodzi tak jak powinno.
Ech... Hektolitry wypitej kawy wieczorem dają o sobie znać. Sikam i sikam :)
A może rzeczywiście wziąć się za pisanie książki?
Ja także mam teraz gorący okres - sesja! I można powiedzieć, że jestem dopiero na samym starcie, także do końca miesiąca pewnie na wszystko będzie mi brakować czasu...
OdpowiedzUsuńGratuluję zaręczyn - no to teraz pozostał już tylko ślub, dzieci itp hehe:))
Ja osobiście nie wyobrażam sobie życia bez planowania. Lubię mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, a na tzw. spontanie się raczej nie da, aczkolwiek od czasu do czasu lubię do życia włączyć nutkę szaleństwa:))
D.
unusual-woman.blog.pl
dobrze, że zaręczyny normalnie przeszły
OdpowiedzUsuńnie wiem jak ludzie mogą taka szopke robić
ale chyba niektórzy to lubią, jak widzę czasami te auta jadące do kościoła
ręce opadają
ikea
Serdecznie Ci gratuluję :) ja wciąż czekam na pierścionek ;p moja próżność głośno o niego prosi ;) Nie znam Cię jeszcze, ale życzę Wam oczywiście szczęścia ;) i powodzenia!
OdpowiedzUsuńP.S. devinette :) witam Cię tutaj! Zapraszam jak najczęściej :) no i masz świętą rację z tą kawą. Ja zapomniałam wspomnieć, a przecież kiedy najlepiej pije się kawę jeśli nie o poranku? Oczywiście nie na pusty żołądek! :)
-> Ikea: nie wyobrażam sobie planowania własnego ślubu. Nie mamy jeszcze daty, nawet o tym nie myślimy, a już powoli nasze kochane mamy, a przynajmniej moja, zaczyna myśleć o tym co i jak. Samochód, sala, zespół, zaproszenia, serwetki, srutki tutki. Masakra!
OdpowiedzUsuń-> Mała Mi: dziękuję bardzo. Za gratulacje i za zaproszenie :) Kawka na pusty żołądek rzeczywiście średni pomysł.
ale przecież u niektórych własnei te szopke chodzi, ZEBU WSZYSCY WIDZIELI :P
OdpowiedzUsuńdlatego ja planów nie robię, wręcz nie znoszę tego robić
OdpowiedzUsuńlucciola