poniedziałek, 13 czerwca 2011

73.

Nareszcie! Cisza i spokój, którego tak bardzo potrzebuję. Dosyć mam tego wiecznego szumu, hałasu i biegu z wywieszonym językiem, bo ciągle trzeba gdzieś zdążyć, coś zrobić.
Nareszcie mała, wolna chwilka, gdzie mogę usiąść i bez spinania się, stresu i wyrzutów sumienia, że tracę czas, a nie powinnam, mogę coś tu napisać. A brakuje mi tego ostatnio. Już parę razy się zabierałam za to, ale jednak zawsze wygrywało coś innego. A to mechanizacja ogrodnictwa (którą nareszcie udało mi się zdać), a to entomologia, a to rysunki albo jeszcze inne niepotrzebne do życia rzeczy.

Dopada mnie czasem to uczucie, że stoję w miejscu, w ogóle się nie rozwijam, a nawet jestem w czarnej dupie, bo powinnam już dawno być na innym etapie swojego życia. Wiem, że przecież jest jak jest. Sama jestem sobie winna i że zamiast się przejmować i wracać do tego co było, muszę się z tym pogodzić, wziąć w garść i iść przed siebie nie popełniając tych samych błędów. Co da się zrobić, tylko jest cholernie trudne.

Oficjalne zaręczyny w domu załatwione. Nie bawiliśmy się w amerykańskie filmy. R. nie padał na kolana przed wszystkimi. Obyło się bez jakichś wielkich ceremonii i cyrków, a było fantastycznie :) Na luzie. Radośnie. I pięknie. Jestem bardzo szczęśliwa z tym mężczyzną. Cudowne jest uczucie, że ma się obok siebie kogoś kogo się kocha i jest się tego w 100% pewnym. A ja jestem.

Postanowień mam mnóstwo znowu. Ale to chyba bezsensu po raz kolejny o nich pisać, a potem pisać, że nie wyszło. Może w tym właśnie tkwi problem. Za dużo analizy i kontroli. Nie wszystko zawsze odbywa się według planu. I ja przecież doskonale o tym wiem. A mimo to próbuję narzucić sobie jakiś dziwny rytm nie wiadomo po co. Potem wkurzam się, że nic nie wychodzi tak jak powinno.

Ech... Hektolitry wypitej kawy wieczorem dają o sobie znać. Sikam i sikam :)

A może rzeczywiście wziąć się za pisanie książki?

6 komentarzy:

  1. Ja także mam teraz gorący okres - sesja! I można powiedzieć, że jestem dopiero na samym starcie, także do końca miesiąca pewnie na wszystko będzie mi brakować czasu...

    Gratuluję zaręczyn - no to teraz pozostał już tylko ślub, dzieci itp hehe:))

    Ja osobiście nie wyobrażam sobie życia bez planowania. Lubię mieć wszystko dopięte na ostatni guzik, a na tzw. spontanie się raczej nie da, aczkolwiek od czasu do czasu lubię do życia włączyć nutkę szaleństwa:))

    D.
    unusual-woman.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. dobrze, że zaręczyny normalnie przeszły
    nie wiem jak ludzie mogą taka szopke robić
    ale chyba niektórzy to lubią, jak widzę czasami te auta jadące do kościoła
    ręce opadają
    ikea

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie Ci gratuluję :) ja wciąż czekam na pierścionek ;p moja próżność głośno o niego prosi ;) Nie znam Cię jeszcze, ale życzę Wam oczywiście szczęścia ;) i powodzenia!

    P.S. devinette :) witam Cię tutaj! Zapraszam jak najczęściej :) no i masz świętą rację z tą kawą. Ja zapomniałam wspomnieć, a przecież kiedy najlepiej pije się kawę jeśli nie o poranku? Oczywiście nie na pusty żołądek! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. -> Ikea: nie wyobrażam sobie planowania własnego ślubu. Nie mamy jeszcze daty, nawet o tym nie myślimy, a już powoli nasze kochane mamy, a przynajmniej moja, zaczyna myśleć o tym co i jak. Samochód, sala, zespół, zaproszenia, serwetki, srutki tutki. Masakra!

    -> Mała Mi: dziękuję bardzo. Za gratulacje i za zaproszenie :) Kawka na pusty żołądek rzeczywiście średni pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  5. ale przecież u niektórych własnei te szopke chodzi, ZEBU WSZYSCY WIDZIELI :P

    OdpowiedzUsuń
  6. dlatego ja planów nie robię, wręcz nie znoszę tego robić
    lucciola

    OdpowiedzUsuń