Od czasów przeprowadzki na wieś, czyli jak rozpoczęłam 3 klasę podstawówki, musiałam do szkoły na 8.00 wstawać najpóźniej o 6.00. I Bogu dziękowałam za to, bo w późniejszych latach nigdy nie miałam problemu z wczesnym wstawaniem do pracy, szkoły. I tak samo zawsze wolałam wcześnie do szkoły chodzić, by resztę dnia mieć wolne. Zatem chyba Natalia ma rację, że jakby się przyzwyczaić, to nie jest tak źle :D
kwestia przyzwyczajenia;-)
OdpowiedzUsuńja wole wstać wcześniej i mieć wolne popołudnie ;-)
Od czasów przeprowadzki na wieś, czyli jak rozpoczęłam 3 klasę podstawówki, musiałam do szkoły na 8.00 wstawać najpóźniej o 6.00. I Bogu dziękowałam za to, bo w późniejszych latach nigdy nie miałam problemu z wczesnym wstawaniem do pracy, szkoły. I tak samo zawsze wolałam wcześnie do szkoły chodzić, by resztę dnia mieć wolne.
OdpowiedzUsuńZatem chyba Natalia ma rację, że jakby się przyzwyczaić, to nie jest tak źle :D
Ostatnio budzę się regularnie o 5, bo kot chce na dwór :) Coś o tym wiem.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia!
Ja tam w tygodniu wstaję o 5:40 (chyba, ze obudzę sie wcześniej, co się zdarza czasem).
OdpowiedzUsuńW weekendy nieco później, ale tylko nieco, bo człowiek jednak przyzwyczaja się do takiego budzenia. Niestety :/
ja dzis wstałam o 6 i wcale nie czuje się szczęśliwa
OdpowiedzUsuńJa przez 6 dni w tygodniu wstaję o 6.00 i tez mam tego już dość.
OdpowiedzUsuńToż to rozbój w biały dzień (albo raczej czarną noc) - wstawać o takiej porze! :*
OdpowiedzUsuńgratuluję, że dobrnęłaś końca :D
OdpowiedzUsuń5:30 to środek nocy! :)
OdpowiedzUsuń5.30 to nie tak źle, w Wawie wstaję o 4.50 ;/
OdpowiedzUsuń5.30 to wschód słońca, który można fotografować ;) tak, wiem - jestem nienormalna :D
OdpowiedzUsuń