Przyjeżdżam do domu wczoraj popołudniu, patrzę, a na biurku paczuszka z poczty :) Ucieszyłam się bardzo. W środku piękne kolczyki. I karteczka. Że z okazji wiosny dla mnie :) Dziękuję bardzo za nie. Bardzo poprawiły mi humor. I wiarę w ludzi przywróciły. I nasz obrzydliwy, szary świat stał się miły i kolorowy. I tego mi było trzeba. Bardzo dziękuję raz jeszcze. Tego mi było trzeba.
A dziś... Przedświąteczne szaleństwo czas zacząć. Co roku obiecujemy sobie w domu, że nie będziemy przesadzać, że nie za dużo, bo kto to wszystko zje, że to przecież nie najważniejsze i że niepotrzebnie. I jak już rozmowy zostaną zakończone szaleństwo się zaczyna. Tak więc do umycia mam kafelki i boazerię, pościele do wyprania, rośliny do posadzenia na cmentarzu, zakupy wielkie do zrobienia, obiad, jakieś placki do upieczenia, i tak dalej i tak dalej. A jeszcze do optyka nowe okulary wybrać i może jakieś zakupy w ogóle zrobić... Czyli do biegu, gotowi, start!
Mimo wszystko mam nadzieje, ze zachowamy jakis dystans do tego wszystkiego. Albo ja przynajmniej. I ze znajde sobie w tych swietach czas, energie i radosc. A przede wszystkim sens.
A dzis od rana postanowilam sobie bez pospiechu wypic kawe i obejrzec program rozrywkowo sniadaniowy. Niestety trwa on juz 20 min, a ja juz nie mam na niego sily. Wezme sie chyba za te kafelki :)
Milego dnia!!!
Prezenty niespodzianki są najlepsze :)) No i jak sama piszesz skutecznie poprawiają humor :)
OdpowiedzUsuńa ja program mniej żarcia na święta wprowadzam od kilku lat i coraz lepiej mi idzie jeszcze z kilka lat i będę robić świąteczne posiłki w akuratnej ilości
OdpowiedzUsuńNo ja teoretycznie też, ale nie idzie mi z tym wcale. Na dodatek to ostatnie święta, które spędzam bez R. u siebie w domu. Obawiam się, że w naszym wspólnym będzie jeszcze gorzej :)
Usuń