sobota, 28 maja 2011

66.

Sobota, jak na sobotę przystało była dziś dniem kurki domowej :) Od rana śniadanko, kawka z serniczkiem :) potem zakupy na obiad, pranie, przesadzanie kwiatów, znowu pranie, obiad i nauka. Tym sposobem dobrnęłam do teraz i jestem padnięta niesamowicie. Nie wiem czym w zasadzie, ale jestem. Może to też trochę te wczorajsze juwenalia. Wróciliśmy z R. koło 2.30 po Strachach na Lachy i trzech piwach. Zasnęłam od razu, nawet nie pamiętam kiedy, a dziś rano w ogóle nie mogłam się obudzić. Masakra totalna - starzeję się.

Przebojów z mieszkaniem ciąg dalszy mamy. Współlokatorka moja (mam nadzieję, że już niedługo) ma to do siebie, że nic nie potrafi powiedzieć wprost. Za to jest mistrzynią w konwersacjach smsowych. Co mnie bawi niesamowicie. Rozmowa dzisiejsza jak zresztą każda, wyprowadziła mnie z równowagi. Zapytałam tylko czy się zdecydowała co z mieszkaniem, na co dostałam odpowiedź, że ona nie rozumie zupełnie tego nieustannego pospieszania jej (zapytałam pierwszy raz) i w ogóle nic nie rozumie z tej całej sytuacji i że najlepiej porozmawiajmy jak wróci (co w wolnym tłumaczeniu znaczy: odwal się, nie chce mi się z Tobą gadać i i tak zrobię wam na złość). Do rozmowy więc przypuszczalnie w ogóle nie dojdzie, chyba, że na GG :) Porażka. A zdecydować szybko się musi, bo od tego czy ktoś zostanie w tym mieszkaniu zależy czy właściciel (bo jest ten sam) wejdzie z remontem do naszego nowego mieszkania na czym oczywiście bardzo nam zależy. Ale bądź tu mądry i spróbuj wytłumaczyć coś egoistycznej ignorantce...
Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze.

Założyłam sobie na parapecie ogródek ziołowy :) Mam bazylię, oregano, miętę, pietruszkę, tymianek, majeranek, szczypiorek, estragon, rukolę i chyba coś jeszcze o czym teraz nie pamiętam. Rozwija mi się wszystko ładnie i już się nie mogę doczekać kiedy będzie można konsumować :) Wygląda tak:
Uspokaja mnie bardzo. Ech... chciałabym ogród mieć :)

7 komentarzy:

  1. czasem tęsknię za taką wolnością, powrotami nocnymi z imprez... :)

    ogródek masz śliczny! też marzę o ogrodzie i o domku...

    co do współlokatorki to makabra :( oby wszystko się udało załatwić i oby nigdy więcej do czynienia z takimi ludźmi

    OdpowiedzUsuń
  2. Współlokatorzy... wiem coś o nich. Błe. Marzy mi się mój własny kąt. ;)

    A ogródek- jaki profesjonalny! Wszystko pięknie wyrośnie i będzie Ci zielono. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. wow!! to mnie znokautowałaś!! aż tyle tego nasadziłaś-ja mam tylko pietruszkę bazylię i cząber:P
    chyba zacznę wysadzać kiełki i rzeżuchę :D bo smaczne są ale nie wszystkie, ja nie lubię kiełek słonecznika chociaż one najszybciej rosną...ale są jakieś takie cierpkie;/

    a o co chodzi z tym remontem ? to mieszkanie,w którym jesteście teraz musi zostać opuszczone czy jak? bo nie do końca rozumiem ten układ.

    OdpowiedzUsuń
  4. wygląda bardzo profesjonalnie :) mi nawet kwiatki nie wyrosły przed domem. chyba koty zasikały.
    ale mam takiego jednego badylaka na oknie w kuchni, o którym regularnie zapominam, a potem go podlewam za często w ramach zadośćuczynienia ... więc on tak usycha, potem odżywa i rośnie,a potem gnije z przelania i już tak od roku :P
    a lokatorke bym wykopała na księżyc, matko kochana ...

    OdpowiedzUsuń
  5. tez mam mały ogródek
    mały a jak cieszy ;-)
    http://carrantuohill.blogspot.com/2011/05/nie-scrapowo.html

    ikea

    OdpowiedzUsuń
  6. no lokatorka myśli o sobie, to chyba zdrowy objaw? nie możesz wymagać żeby myślała o Tobie i Twoim interesie :)
    A ogródka zazdroszczę, ja wszystko kupuję gotowe

    OdpowiedzUsuń
  7. łe no, spodziewałam si,e nowej notki w nowym miejscu ;)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń