czwartek, 30 stycznia 2014

354. Grumble? STOP!!!

Zostałam mistrzem!
Mistrzem marudzenia, zrzędzenia, gderania, kwękania, utyskiwania i wszystkich innych znaczeń tego słowa. MISTRZEM!!!
I nie jestem z tego dumna. Nic nie poradzę, co prawda, że za oknem zimno, że autobusy się spóźniają i trzeba stać na przystanku jedyne 40 min, żeby doczekać się jakiegoś środka komunikacji miejskiej.  Że prowadzący na zajęcia nie przychodzą, bo pewnie im się nie chce, też nie moja wina. Albo, że wszystko na ostatnią chwilę robię i teraz mam masę rzeczy na głowie... No dobra, to akurat moja wina jest, tylko i wyłącznie.
Grr.... jakaś taka rozlazła jestem. Zaczynam różne rzeczy i żadnej nie kończę. Planuję sobie coś do zrobienia i te plany przekładam cały tydzień, a potem drugi tydzień i jeszcze czasem kolejny. Na przykład ciuchy. Zrobiłam porządek w szafie. Mnóstwo rzeczy do wydania, bo nie noszę, bo za duże, bo za małe, bo nie i tyle. Myślę sobie, zrobię zdjęcia, wrzucę na allegro czy gdzie, może ktoś się skusi za symboliczne kwoty. Uszykowałam i co? Leży to wszystko tak już trzeci tydzień. Potykam się czasem o to, ale mi nie przeszkadza. Przekładam z miejsca na miejsce i mówię sobie, że już jutro to ogarnę. Mhm...
Albo z blogiem. W głowie milion mam pomysłów. Że tło i szablon bym chciała zmienić. Że cykle jakieś wprowadzić - tydzień w zdjęciach, inspiracje, przepisy kulinarne, filmy, książki. Siadam żeby coś zrobić, zaczynam i odrywam się bo na fb coś się nowego głupiego pokazało i przecież trzeba zobaczyć, bo będę do tyłu, a może na YT jakiś film nowy ktoś wrzucił. Ooo i jeszcze email to trzeba od razu odpisać. I blog tak leży i czeka i doczekać się nie może. Tak samo jak prasowanie, szal dla siostry, cebula co szczypior wypuściła i aż się prosi o doniczkę...
Dramat.
I nie zwalajmy na pogodę, zimę, stres i inne czynniki zewnętrzno-wewnętrzne. Jestem do dupy ostatnio. Czas wziąć się za siebie!!!.


7 komentarzy:

  1. on to do dzieła :)
    Aktywność fizyczna czasem pomaga nam się rozbudził, ja po porannej nocy mam dużo energii do załatwiania rożnych spraw, nawet tych, które trochę na mnie czekały :) polecam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, że pomaga, tylko mi się nie chce :)

      Usuń
  2. a ja bym jednak zwalała wszystko na zimę i pogodę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie można tak - do dzieła. Samo nic się nie zrobi, a z narzekania i marudzenia nie wyrósł jeszcze żaden czyn. Zwalanie na pogodę może trwać 365 dni w roku, bo tak naprawdę to nie ona jest problemem, tylko to, co mamy akurat w głowie i nas trzyma.

    Jak nie chcesz robić zdjęć ubrań - napisz ogłoszenie na jakiejś tablicy.pl, że oddasz paczkę rzeczy potrzebującej osobie za darmo. Ostatnio tak zrobiłam, dostałam czekoladę i wdzięczność i... naprawdę świetnie się z tym poczułam.

    Też czasem chciałabym, żeby motywacja leżała na ulicy, ale potknąć to się o nią raczej nie można - nie leży. Ona jest w nas, tylko trzeba ją znaleźć. Dasz radę!

    OdpowiedzUsuń
  4. wcale nie jesteś do dupy! każdy ma gorsze momenty i to zwłaszcza, że pogoda taka a nie inna - ja jak patrzę za okno to od razu się chowam pod kołdrę - jak nie muszę to nie wychodzę - ponuro okropnie, zero śniegu bleeee! Też mam plany żeby uporządkować zdjęcia do wywołania bo wszystko znowu na komputerze, żeby jakiś film obejrzeć, żeby zrobić porządek w szafie...żeby przejrzeć ciuszki dla bobaska i tak dalej...i chociaż siedzę całe dni w domu to nic mi się nie chce...trzeba przeczekać he he :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z elficą :) prócz pogody oczywiście, bo pogoda to nie wymówka dla lenistwa i niezorganizowania. Kochana :) nie bądź dla siebie zbyt surowa, ale zrób listy. Ułóż według priorytetów i działaj :) Nie użalaj się nad sobą, ale i nie katuj. Po co? Kto będzie dla Ciebie lepszy niż Ty sama? Pogłaszcz się, i do dzieła! Przecież dobra z Ciebie dziewczyna! :) Powodzenia!


    P.S. Tak wolno odpoczywałam, a mimo wszystko odpoczynek zbliża się ku końcowi... trudno :) jutro do pracy i mam nadzieję, że już mnie nic nie dopadnie :)

    OdpowiedzUsuń