poniedziałek, 25 lutego 2013

284. Break!

Jutro dzień bez komputera. (dla wyjaśnienia od razu mówię, że nie jakiś ogólnoświatowy czy coś - robię sobie sama dla siebie). Ostatnio za dużo czasu spędzam przed komputerem. Żebym jeszcze robiła jakieś ważne rzeczy to byłoby dobrze. Ale nie. Ja przełączam tylko filmy na you tubie, albo włączam kolejne odcinki seriali różnego rodzaju. Co za dużo to nie zdrowo. Przerwy potrzebuję, bo to może się źle skończyć.

sobota, 23 lutego 2013

283. A na obiad...

... pyszna tarta z łososiem, mozarellą, papryką i pomidorami :)
Przepis wzięłam STĄD!
Pyszna - naprawdę :)

282. Dzień kurki domowej.

Dzisiaj dzień kurki domowej. I chociaż trudno mi w to uwierzyć, to się nawet z tego cieszę. Posprzątam sobie mieszkanko i popołudnie spędzę w swoim ulubionym, czystym kąciku z pyszną herbatą i książką :)
Pan B. jest na jakimś szkoleniu dziś. Ja wybieram się znów na Gardenię, bo może uda mi się jakąś pracę znaleźć... CV poroznosić nie zaszkodzi przecież.
Poza tym tam tak wiosennie :) Kwiaty wszędzie, kolorowo i pozytywnie. Dobrze mi to zrobi, myślę :)
Miłego weekendu!!!

piątek, 22 lutego 2013

281. Gardenia




Właśnie wróciłam z konferencji "Miejska Sztuka Ogrodowa". Wykłady jeszcze trwają, ale na sali było tak zimno, że mimo siedzenia w kurtce nie dało się tego wytrzymać. Wzięłam więc swoje rozwijające się przeziębienie pod pachę i wpakowaliśmy się do ciepłego łóżka z gorącą herbatą z miodem i cytryną. Mam nadzieję, że długo razem nie poleżymy, bo weekend szykuje mi się bardzo pracowicie w związku z targami ogrodniczymi Gardenia. Jak ktoś ma ochotę, to zapraszam do pogotowia projektowego w niedzielę :)

czwartek, 21 lutego 2013

280. Friday night...

Nie nadążam za blogiem chyba trochę. Tydzień po fakcie, ale to nie ważne. Lepiej późno niż wcale ponoć.
Muszę pochwalić Pana B. Walentynek nie obchodzimy. Nie obchodziliśmy nigdy. Jakoś specjalnie nas to "święto" nie bawi. Za to w piątek, po powrocie z miasta rodzinnego, wieczorem zastałam taką właśnie niespodziankę. Pyszna kolacja, wino, film i ... :) To był bardzo miły wieczór.

poniedziałek, 18 lutego 2013

279. Help?

 Kupiłam sobie kurtkę w lumpeksie. Już jakiś czas temu. Mam zamiar nosić ją już niedługo i przegonić zimę. Nie wiem tylko co do niej dobrać. Może pomożecie?
Szal jakiś? Może chusta? Albo komin?
Wełniane? Materiałowe?
A kolor? Zielony może? Albo fiolet? Albo standardowo beżowe? Tylko nie czarne... To już w ogóle nie wiem.
Będę bardzo wdzięczna za pomoc :)

niedziela, 17 lutego 2013

278. Trains

W piątek rano jechałam do rodzinnego miasta żeby pozałatwiać kilka formalno-urzędowych spraw. Doszłam do wniosku, że z odpowiednim zaopatrzeniem, podróż pociągiem nie jest wcale taka zła. Kubek z gorącą herbatą, książka i muzyka i okazuje się, że nawet nasze PKP ma swoje dobre strony  :)

czwartek, 14 lutego 2013

277. Books and tea...



Lubię takie leniwe dni. Siadam na kanapie, owijam się kocem, zaparzam ulubioną herbatę i zagłębiam się w czytanej właśnie historii.
Szkoda, że ten czas niedługo mi się skończy.

wtorek, 12 lutego 2013

276. Changes...

Nie wiem czemu ostatnio jestem tu tak rzadko. Jakoś mi się ten blog rozjechał. Nigdy nie był o czymś konkretnym, ale ostatnio mam wrażenie, że kompletnie jest o niczym. Co gorsze ciągle tu marudzę na coś albo kogoś. Straciłam ochotę na odwiedzanie tego miejsca. Coś więc muszę z tym zrobić. Choć jeszcze nie wiem co.
Żyję w zawieszeniu przez ostatnich kilka dni. Egzamin inżynierski zaliczony. Studia pierwszego stopnia ukończone. Teraz zastanawiam się co dalej. Magisterka? A może szkoda czasu? Z drugiej strony to już teraz tylko 1,5 roku, więc tak naprawdę dużej różnicy mi nie zrobi. Jak jeszcze udałoby się pogodzić ją z pracą jakąś to było by fantastycznie.
Póki co jednak odreagowuję wielki stres jakim był sam egzamin - nigdy jeszcze się tak nie denerwowałam. Pan B. był bardzo dzielny, że to wszystko znosił. Niby to tylko formalność, niby wszyscy zdają, niby ze spokojem, ale jak przyszło co do czego to mój spokój się zmył. Zostawił mnie roztrzęsioną i poszedł w cholerę. Na szczęście wrócił. Zaraz po ogłoszeniu wyników i czterech godzin snu :) No co mam zrobić, że ja stres muszę odespać. Może to lepiej niż bym go zajadała... Pomogła też wycieczka na lodowisko. :) hehe choć do najprzyjemniejszych nie należała. Okazało się, że jazda na łyżwach nie jest taka prosta na jaką wygląda. I nie jest z nią jak z jazdą na rowerze. Zapomina się. Kiedyś na łyżwach jeździłam. Teraz założyłam, wyszłam na lód i koniec. Dobrze, że banda była wolna :) Po 30 minutach wyszłam zmęczona jakbym wagon węgla przerzuciła. Wszystkie mięśnie mnie bolały. Cudowne uczucie. Uwielbiam takie zmęczenie.
No a teraz walczę z codziennością. Małymi krokami idę do przodu. I mam zamiar już nie marudzić :)

wtorek, 5 lutego 2013

275. True friendship.


To musi być prawdziwa przyjaźń. Mimo, że usłyszałam przykrą prawdę, mam ochotę za nią podziękować. 
Nareszcie ktoś powiedział jak naprawdę to wszystko co ostatnio się u mnie dzieje ( a o czym niekoniecznie zawsze piszę tutaj) wygląda z boku. To co uważałam za pozytywy okazało się wcale nie takie dobre. Potrzeba zmian. Prawda! 
Czas przestać marudzić, wziąć się w garść i zacząć działaś. 

poniedziałek, 4 lutego 2013

274. Znak.

Już kiedyś pisałam tu, że mam ostatnio niesamowitą fazę kosmetyczną. Godzinami siedzę na blogach kosmetycznych albo youtubowych kanałach. Dzisiaj zastanawiałam się nawet czy sama nie stworzę takiego bloga. No i co z tego że kolejny z tysiąca. Potem jednak pomysł upadł, bo sobie zdaję sprawę, że ja już i tak mam dwa blogi i ten jeden kuśtyka bardzo (choć dziś nowy post, więc zapraszam tam :)), a jeszcze jeden to pewnie nie ma szans na powodzenie. Ale przed chwilą pan O. od którego wynajmujemy mieszkanie przyniósł mi paczkę z kosmetykami właśnie :) Może to znak?
Eee... pewnie nie. Ale miło mi, bo zamówiłam ostatnio sobie produkt w jednym sklepów internetowych, przyszło puste opakowanie, złożyłam reklamacje i dostałam dziś paczkę z nowym produktem, pieniędzmi za przesyłkę i dwoma próbkami innych kosmetyków. Pozytywnie :)  Tak sobie o, typowa baba ze mnie wychodzi.

sobota, 2 lutego 2013

273. Sobota

Wybraliśmy się dzisiaj z Panem B. na zakupy do lumpeksów. Tak sobie. Bez planów konkretnych. No bo jak tu do lumpeksu z planem iść :). Mieliśmy w sumie mało czasu, bo ja umówiłam się potem z koleżanką na kawę, ale i tak uważam, że udało nam się całkiem niezłe zakupy zrobić. On dwie koszule, a ja sweter, bluzę i kamizelkę. A wszystko za 26 zł :) Na dodatek Pan B. po przymierzeniu pierwszej partii wybranych przez siebie ciuchów poszedł po drugą i pewnie zapędził by się po trzecią, gdyby nie to, że musieliśmy się zbierać.


A u koleżanki... Jakieś takie mam wrażenie, że to znajomość trochę na siłę. Ona nigdy nie zadzwoni sama z siebie, nawet po to żeby zapytać co tam słychać, o spotkaniu nie mówiąc. Ale jak ja zaproponuje to mówi, że bardzo chętnie. Czuję czasem, że jej się narzucam, chociaż powiedziała, że nie jak poruszyłam ten temat. Nie rozumiem trochę tej relacji. Ale relacje międzyludzkie mnie ostatnio przerastają...

piątek, 1 lutego 2013

272. 8 lat

W czasach licealnych znaliśmy się bardzo dobrze. Byliśmy prawie nierozłączni. Dużo czasu spędzaliśmy razem. Jeździliśmy w góry, nad jezioro, na koncerty, chodziliśmy na piwko, słuchaliśmy muzyki, słuchaliśmy siebie. Potem nasze drogi się rozeszły. Z różnych powodów. A teraz...
Wczoraj spotkaliśmy się po 8 latach. Zmieniliśmy się oboje, ale wiem i wierzę, że przy odrobinie chęci możemy znów zbudować coś tak pięknego jak wtedy. Chciałabym bardzo!!!