czwartek, 21 lutego 2013

280. Friday night...

Nie nadążam za blogiem chyba trochę. Tydzień po fakcie, ale to nie ważne. Lepiej późno niż wcale ponoć.
Muszę pochwalić Pana B. Walentynek nie obchodzimy. Nie obchodziliśmy nigdy. Jakoś specjalnie nas to "święto" nie bawi. Za to w piątek, po powrocie z miasta rodzinnego, wieczorem zastałam taką właśnie niespodziankę. Pyszna kolacja, wino, film i ... :) To był bardzo miły wieczór.

10 komentarzy:

  1. cudne tulipany! a co przygotował na kolacje? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kolacje były kalmary z ryżem i sałatą. Myślałam, że nie lubię... A jednak, okazały się zjadliwe :)

      Usuń
  2. Ale ładnie uszykowany stół:)miła niespodzianka

    OdpowiedzUsuń
  3. no to faktycznie musiał być udany wieczór ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. To faktycznie Pan Mąż się spisał!! Piękne macie wnętrze!! Bardzo mi się podoba :] Kto ma taki zmysł do urządzania gniazdka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano spisał się. A wnętrze... dziękuję :) Ale tak naprawdę na zdjęciu widać tylko kawałek. Wynajmujemy mieszkanie i nie chcemy w nie za dużo ładować. Każda rzecz z innej bajki :)

      Usuń