niedziela, 14 października 2012

226. Weekend...

Przeziębienie uziemiło mnie na weekend w łóżku. Wlewając w siebie gorącą herbatę oglądałam filmy. Takie, których Pan B. raczej nie chciał by ze mną oglądać. Czyli o szeroko pojętej miłości. Nie, nie... nie komedie romantyczne. (chociaż na koniec Pretty Women sobie nie pożałowałam :)).
Przeczytałam też Wysokie Obcasy calutkie. O modelu rodziny, niestandardowych związkach.
I wiecie do jakich doszłam wniosków?
Bardzo banalnych.
Uświadomiłam sobie, że jest mi dobrze tu i teraz. I nie zamieniłabym tego co mam na nic.

10 komentarzy:

  1. i to najważniejsze Basiu, że jest Ci dobrze tu i teraz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To najważniejsze, że tu i teraz, jest Ci dobrze i to z tym człowiekiem :]

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo pokrzepiający wniosek Devinette :). Ja też dośćo często takie wyciągam ;-). Kuruj się!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo piękny wniosek.:) aż kurde się uśmiechnęłam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. No, i takie wnioski są najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. DUŻO ZDROWIA! a pisz zawsze jakie filmy oglądasz bo ja jestem kinomaniak i lubię wiedzieć kto co ogląda i czy mu się podobało :) też mam takie filmy, które oglądam bez Adriana :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  7. Moja kożelanka szefowa się rozłożyła i zostałem oddelegowany do stolycy... dobrze, że tylko do środy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Grrr ;/ Nienawidzę przeziębienia ;/ Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej ;)
    Najważniejsze, że jesteś szczęśliwa :*

    OdpowiedzUsuń
  9. To świetnie, żeś szczęśliwa ;)
    Kuruj się!

    OdpowiedzUsuń