poniedziałek, 18 czerwca 2012

187. Pozytywów koniec.

Bo co za dużo to nie zdrowo. Do tej pory wszystko układało się bardzo dobrze. Widać zbyt dobrze. Wróciłam wczoraj wieczorem do Poznania. Do domu. Z R. niestety się minęłam. Dostał telefon od rodziców, że jest pilnie potrzebny w domu. Przez wieś w ciągu dziesięciu minut przeszło wielkie gradobicie z huraganem. Niszczyło wszystko co miało na drodze. Drzewa połamane albo poprzewracane, dachy pozrywane, okna powpychane do domów. Z ogrodu nie zostało prawie nic. Wielkie, ciężkie, metalowe drzwi od wiaty powyginane. Tragedia. Musiał biedny jechać pomóc ratować co się da i zabezpieczać dom, bo niestety burz zapowiadają na ten tydzień więcej. Dwa dni spędził łatając z innymi dziury w dachu, tnąc gałęzie i wywożąc gruz. Wrócił jakieś dwie godziny temu. Co dalej... Naprawy będą kosztowały sporo. Nie wiadomo więc czy wystarczy na wesele. Może będzie trzeba wszystko odwołać i zrobić tylko mały skromny ślub dla rodziny.
Do tego wszystkiego jeszcze jaja na uczelni ze starym profesorem co to dla przyjemności własnej wysłał 30 osób na egzamin komisyjny. W tym mnie niestety. Kiedy, co i jak oczywiście nie wiadomo, bo po co to się spinać.
Nie lubię poniedziałków...


6 komentarzy:

  1. O kurcze, no to trzymam kciuki żeby te burze przeszły i już nie siały takiego spustoszenia...A komisem się nie martw, zazwyczaj wszyscy zdają takie egzaminy :) Profesorek widocznie ma za mało wrażeń na uczelni że się doszukuje takich atrakcji w postaci egzaminów ... Dasz radę, zdolna bestia z Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widać nie taka zdolna skoro już trzy razy pisałam egzamin i nic. Najgorsze jednak, że wszyscy 3 razy pisali egzamin i zaliczyło w sumie tylko 16 osób. Pozostałe 30 musi się z debilem użerać. A idiotami przecież nie jesteśmy...

      Usuń
  2. Kochana, współczuje, że to tak wyszło z tym wszystkim. Trzymam kciuki, żeby straty nie były aż tak duże cenowo do naprawienia, a zapowiadane burze znacznie mniej dokuczliwe (tym bardziej, że przez ostatnią burzę praktycznie przeleżałam weekend, co nie bardzo mi się podoba, bo w bólach).
    Może jeszcze nie wszystko stracone i okaże się, że jest dużo lepiej niż widać to na pierwszy rzut oka.
    Co do uczelni, to sobie poradzisz, przecież wiesz :*

    A co do mnie-ja też miałam ciężki poniedziałek ale więcej pojawi się dzisiaj u mnie :]
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... Mam nadzieję, że będzie jak mówisz. I na uczelni i z weselem i remontami. Pożyjemy, zobaczymy. Póki co trzeba stawić czoła dzisiejszym wyzwaniom. :)
      Wpadnę do Ciebie wieczorem.

      Usuń
  3. Oj to faktycznie trochę się tego nazbierało.
    Ale jak na to spojrzeć po malutku wszystko da się rozwiązać.
    Trzymam kciuki! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. trzymam mocno kciuki bo wiem jaki to stres podchodzić do komisa. A skromne śluby mają swój urok, chyba nawet większy niż wystawne przyjęcia.

    OdpowiedzUsuń