wtorek, 6 marca 2012

156. How about I be Me...

Weekend na nartach to było właśnie to czego potrzebowałam. I nawet chyba nie o same narty chodzi, a o wyjazd i towarzystwo. Mimo, że R. zgubił tuż przed wyjazdem wszystkie dokumenty, (albo mu ukradli) jednak zdecydowaliśmy się nie rezygnować i pojechać. Trochę się baliśmy, że będzie jakaś kontrola albo co i nas cofną do Polski. Na szczęście się udało.
Weekend cudowny! Pogoda piękna. Grupa udana jak zawsze, choć z małymi wyjątkami, bo zabraliśmy naszych znajomych, którzy wcześniej nigdy z nami nie wyjeżdżali. Okazało się niestety, że na takie wyjazdy nadają się średnio. Obyło się jednak bez większych nieporozumień.
Odżyły dawne przyjaźnie. Rozwinęły się istniejące. Wyjazd owocny.
Wróciliśmy bardzo późno w nocy więc wczorajszy dzień jakiś taki był ciężki. Rozkręciłam się tylko na chwilę i to dopiero popołudniu. Spałam już o 22. Ale przyznać trzeba, że mi to dobrze zrobiło. Dzisiaj czuję się o wiele lepiej. Baterie naładowane i mam nadzieję, że jakoś to wszystko ogarnę.
A tydzień do najłatwiejszych niestety nie należy. Mi kończy się semestr w związku z czym mam od cholery zaliczeń, kolokwiów i powoli egzaminów. Potem dwa miesiące praktyk w terenie. Jestem ciekawa jak to wszystko wyjdzie. R. kończy staż, będzie musiał wrócić na uczelnię, co nie wprawia go raczej w zbyt dobry nastrój. Do tego musimy zacząć nauki przedmałżeńskie, bo potem nie będziemy mieli czasu już w ogóle, więc idziemy dziś na pierwsze. I nawet nie będę tego komentować, bo to aż brak słów na to wszystko. Na szczęście kawy mamy w domu pod dostatkiem :) Miejmy nadzieję, że wątroby nasze to zniosą.
Mimo wszystko jestem szczęśliwa bardzo. I zrobię wszystko żeby to szczęście trwało. Trudności na uczelni mi tego nie zniszczą.

A na ten tydzień proponuję nową płytę Sinead O'Connor.

7 komentarzy:

  1. Ja chodziłam na weekendowe nauki przedmałżeńskie... To była katorga bo tak na prawdę tego co faktycznie było na temat powiedziane na tych naukach było raptem 3 godziny a reszta to przerwy na kawe, ciastko, paczka, jednym słowem dramat... :( Trzymam kciuki żeby Wasze były ciekawsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauki przedmałżeńskie chyba właśnie mają to do siebie, że ciekawe w ogóle nie są. Ja z moim podejściem do tych spraw to się denerwuję czy na pewno dam radę i nie wybuchnę w pewnym momencie. Więc trzymaj kciuki mocno - przyda się :)

      Usuń
  2. ;) ja też jeździłam na nartach w ten weekend ;D jeszcze to czuję :) ale ruch na powietrzu robi bosko :)

    Powodzenia z zaliczeniami!

    P.S. Zawsze to jakiś cel ;D powiększyć szafę dla wieszaków :)

    OdpowiedzUsuń
  3. miło jest tak sobie doładować akumulatory ;-)
    ikea

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewno, że jak się zadba o siebie, relaks i miłość, to wszystkie bzdety schodzą na plan dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wiosenna notka :) choć pogoda nie zachęca, ale może dzięki takim notkom przyjedzie wiosna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jak zawsze trzymam za Cibie kciuki:]


    dobrze, że sobie pozwoliliście na wolne i, ze faktycznie nie było żadnej kontroli, bo mogłyby być kłopoty;/
    nie zazdroszczę wyrabiani nowych dokumentów;/ a może się gdzieś znajdą?

    ja też jeżdżę niestety nie w celu odpoczynku, a ciężkiej pracy.

    teraz się u Ciebie kończy semestr, dopiero? czy drugi semestr-to szybko!?

    pozdrawiam :]

    OdpowiedzUsuń