poniedziałek, 30 stycznia 2012

148. Żarty się skończyły...

... i 15 września 2012 roku wychodzę za mąż.
Zarezerwowaliśmy salę. Ustaliliśmy z rodzicami najważniejsze kwestie. Teraz nic tylko brać się za siebie :)
Bardzo się z tego cieszę.
Na początku przygotowania i wszelkie kwestie mnie przerażały. Nie mogłam się za to w ogóle zabrać i ciągle tylko narzekałam, że to będzie totalna masakra, że nie ogarnę, że sobie nie poradzę i że może tak naprawdę to wcale nie chcę. Nie sprawiało mi to takiej radości jak wielu innym osobom, które znam, i które mają to już za sobą. Jak jednak w końcu się za to zabrałam okazało się, że rzeczywiście, to może sprawiać radość. Może być przyjemne.
Zwłaszcza, że doszliśmy z R. do porozumienia. Ustaliliśmy czego chcemy, a przed czym będziemy się bronić. Wiemy mniej więcej jak to ma wyglądać i będziemy do tego dążyć. No a przede wszystkim umówiliśmy się, że najważniejsze to to żebyśmy to my byli zadowoleni. Nie nasi rodzice, ciotki, czy kuzynki, ale MY. I tego będziemy się trzymać (pewnie do kolejnej rozmowy z rodzicami :)). To ma być nasz dzień i koniec.
Trochę już nie mogę się doczekać.

Tymczasem jednak zaczął mi się kolejny semestr na uczelni. Mam wszystko skumulowane w dwóch miesiącach zamiast czterech, bo potem siedem tygodni praktyk nam zaplanowano, a potem euro.
No i co? I dupa. Bo znowu nie da się iść do pracy. A ja już bym chciała. I to tak poważnie, a nie dla samego gadania. Przypuszczalnie w grę wchodzą dopiero wakacje.

Na dodatek na dworze mróz nieziemski. Dupsko przemarza, w nosie sople. Tragedia. Dobrze, że na uczelni ciepło, bo tam teraz spędzam większość swojego cennego czasu. A wieczorami w domu gorące piwo z sokiem, herbata z rumem albo ... inne skuteczne sposoby na rozgrzanie organizmu :)

Postanawiam nie poddać się jednak zimowemu marazmowi i depresji i pomimo tego, że strasznie mi się nie chce, że na dworze piździawa, że muszę dupę ruszyć, to idę na ten cholerny aerobic.
Miłego wieczoru!!!

9 komentarzy:

  1. wytrwałości życzę w przygotowaniach! fajnie, że napisałaś, że to Wy macie być zadowoleni z tego dnia! W końcu to Wasze osobiste święto, a nie jakiejś ciotki!
    ciepło pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No gratuluję daty, wrzesień to świetny miesiąc :)))

    Też się panicznie bałam przygotowań i początkowo nie cieszyły mnie wcale, odkładałam jak mogłam i też myślałam, że w życiu tego nie ogarnę, a okazało się, że spokojnie, powoli, po kolei i DAŁO SIĘ :) I też miałam na nie około 8-9 miesięcy od powzięcia konkretnej decyzji (nie mylić z innymi 9 miesiącami, które to mnie nie dotyczyły i poki co nie dotyczą).

    grafa

    OdpowiedzUsuń
  3. No to fajnie :) Ale dopiero po weselu zobaczysz, jakie to wszystko fajne było ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholernie nieziemsko zazdroszczę, kochana, tak pozytywnie :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  5. zatem będę podglądać i czytać jak tam przygotowania ;-)
    ikea

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę :) Co za newsy :)
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  7. Brać się za siebie? Teraz? Dopiero? Idealiści!
    Pardon, nie mogłem sobie odmówić, by nie złapać Cię za słówko ;)

    Szczęśliwości życzę, zaszczycając Ciebie moją obecnością tu (patrz któryś tam z mejli ;)

    OdpowiedzUsuń