piątek, 4 listopada 2011

123. Ze słabościami należy walczyć...

Ja zaczęłam wczoraj. Dużo mnie to nerwów kosztowało, ale udało się. Miałam do załatwienia zaległą sprawę, którą odkładałam i odkładałam zupełnie nie potrzebnie, bo jak się okazało wcale nie była taka trudna do załatwienia. Ale im dłużej odkładałam wymyślając sobie kolejne argumenty, dla których mogę zrobić to później, tym gorzej było się za to zabrać. Udało się jednak i ciężar spadł mi z serca.

Zmobilizowałam się też w końcu żeby na aerobic się wybrać. I czas najwyższy, bo jak się w lustrze zobaczyłam to się załamałam. Zapuściłam się bardzo. Na wadze jest tylko dwa kilo więcej, ale nie wyglądam za dobrze. Chciałabym wrócić do czasów świetności (co było dawno, dawno temu) więc czeka mnie ciężka praca. I totalna zmiana nawyków żywieniowych. Ale dam radę. No bo czemu nie.

Weekend przede mną bardzo pracowity. Na dodatek chcemy z R. pojechać do mojej babci i wujka. Co jest pomysłem szalonym, bo nie przepadamy za sobą. No ale wypada. I choć wiem, że jest to najsłabszy argument jaki można sobie wymyślić, to jednak jedyny żeby się tam wybrać. A może nie będzie tak źle?
Zobaczymy...
Poza tym przede mną zakupy - jadę kupić odkurzacz i pare rzeczy do domu. Dywaniki do łazienki mi się marzą, ale póki mój współlokator ma głęboko gdzieś porządek jakikolwiek to może się wstrzymam, po co ma mi je zniszczyć.
I chciałam też poszaleć kulinarnie. Mnóstwo ciekawych przepisów sobie wyszukałam i teraz czekam na okazję żeby je wypróbować. Na pierwszy ogień idzie makaron z dynią i serem :) Dziś na obiad... Mmm już się doczekać nie mogę.

2 komentarze:

  1. u mnie dynia przykucnęła w rogu, czas ją wypatroszyć i przerobić na przetwory;) Uwielbiam zupkę dyniową z marchewką imbirem i chilli. Zwykle tak nie eksperymentuję smakowo, ale ten przepis się sprawdził...yyy...czy ja go jeszcze pamiętam?
    Pozdrawiam już prawie weekendowo:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja Córcia zrobiłam niskosłodzoną konfiturę z dyni, mniam!
    Mnie by się też przydało zgubić ze 2 do 4 kg, nie mówiąc już o ćwiczeniach, które też odkładam z dnia na dzień. Ale powodem jest głównie taka ilość pracy, że ledwo się z nią wyrabiam. A żyć przecież z czegoś trzeba i to jest najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń