czwartek, 8 września 2011

107. much, much better...

Oj tak. Dziś jest zdecydowanie lepiej.
Wyspałam się, zjadłam pożywne śniadanko, napiłam się herbaty, potem dobrej kawy. Wzięłam prysznic, umyłam włosy, zrobiłam sobie maseczkę, pomalowałam paznokcie i spędzam sobie leniwe przedpołudnie.
Przyznam się też, że oglądam sobie Gilmore Girls :)

A wszystko to dlatego, że popołudnie zapowiada się pracowite. Mam do upieczenia deser Pavlova (bo zostały nam białka od czegoś tam),przyjeżdża brat i wieczorem wybieramy się z R. w trójkę na nowego Allena do kina. Jutro natomiast wieczorem koncert Brodki i może jakieś tańce w 8bitach. Się zobaczy :) Trochę cieszę się, że coś zaczyna się dookoła dziać. Wyjścia, towarzystwo, zajęcia. Dość bezczynności.

Aaa, dziś także jest dzień wysyłania CV :) I robienia tiulowych kwiatów.
To jest dobry dzień :)

8 komentarzy:

  1. Ja się dziś joguję i tyle z planów póki co :P

    OdpowiedzUsuń
  2. -> IKEA (CARRANTUOHILL): To przyjeżdżaj. Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. widzisz?? jest tak jak chciałaś:D
    a co to za tiulowe kwiaty?

    ciesze się, że masz taki dzień dla siebie, to fajnie mieć tyle wolnego czasu dla siebie, na takie normalne przedpołudnia, bez pośpiechu, bez psychozy.
    tęsknię za takimi dniami, a jeszcze się nie zaczął rok akademicki...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu jak ja bym chciała mieć takie poranki długie! A koncertu Brodki zazdraszczam, jest coś niesamowicie pozytywnego w tym dziewczęciu

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię pracowite wieczory. Popołudnia. Poranki. Taak. To miłe, jak się chce. Coś.

    OdpowiedzUsuń
  6. ale Ci fajowo! cudny weekend przed Tobą!

    OdpowiedzUsuń