sobota, 4 czerwca 2011

70.

Obiecałam sobie (po raz kolejny), że wczorajszy dzień był ostatnim, który zmarnowałam nic praktycznie nie robiąc tylko marudząc na wszystko i o nic tak naprawdę.
Mam wspaniałego faceta, który w ogóle na to nie zasłużył. A znosi to dzielnie. Trzeba mu przyznać.
Do roboty dziewczyno się bierz i to ostro...

Dziś sobota :) Wysokie obcasy (jedne i drugie :)) i wesele. Zaraz biorę się za malowanie paznokci. Nie za bardzo mam ochotę jechać, ale wiem, że będziemy się świetnie bawić. Zresztą no cóż... Niedługo będę musiała zacząć myśleć o swoim :)

2 komentarze:

  1. a ja już się nie mogę doczekać jak będę tu z Tobą przeżywać przygotowania do Waszego weselicha a tymczasem bawcie się superowo!

    OdpowiedzUsuń
  2. o kurde za naście dni i ja idem na weselicho i chrzciny i nie bedzie, ze nie chce mi sie isc bede musiala byc na 110% , a jak narazie to mam tylko kaca po panienskim

    OdpowiedzUsuń